Moje opowiadania są kontynuacją przygód bohaterów książek z cyklu ,,Dary anioła”. Opowiadanie zaczyna się jakiś rok po ostatecznej śmierci brata Clare, Sebastiana. Będą nowi bohaterowie jak i wrogowie. Czy może Valentine miał ucznia o którym nikt nie wiedział? Czy tajemnicze zabójstwa Nefelim się wyjaśnią? Czy miłość wystarczy do przeżyci?

czwartek, 29 stycznia 2015

LIEBSTER BLOG AWARD !!!




Jeju nie wieżę to już kolejna nominacja do Liebster blog award!!! Dziękuję za nominację  Veronica Hunter autorce bloga  Dary Anioła - Opowiadania, Naprawdę nie wiem  co powiedzieć. Po prostu jestem w szoku. Nie spodziewałam się tego. :)


Dla przypomnienie! Nominacje są otrzymywane od innych blogerów, za „dobrą robotę". Jest dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów. Należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała, dalej ty nominujesz 11 osób, oczywiście informujesz ich o tym oraz zadajesz 11 pytań. Nie nominujemy bloga osoby, która cię nominowała.



Pytania od Veronica Hunter :


  1. Czemu ta tematyka bloga ?
  2. Ile już piszesz ?
  3. Jaki jest twój ulubiony film ?
  4. Kto jest twoim ulubionym książkowym czarnym charakterem ?
  5. Do jakiego bohatera książkowego jesteś najbardziej podobny/a z charakteru ?
  6. Czy pisanie to twoja pasja czy może hobby ?
  7. Co czułeś/aś kiedy zakładałaś/eś bloga ?
  8. Jesteś osobą głośną czy cichą ?
  9. Dyskoteka z przyjaciółmi czy spokojny wieczór z książką ?
  10. Czekolada czy Vanilja ?
  11. Kto jest twoją ulubioną aktorką, a kto aktorem ?



Odpowiedz:


  1. Po prostu uwielbiam Dary anioła i miałam pomysły na nową historię jednych z moich ulubionych bohaterów.
  2. Szczerze od zawsze coś piszę, ale tego bloga prowadzę od drugiego dnia świąt.
  3. Trudne pytanie. Lubię dużo filmów i nie jestem w stanie wybrać jednego, a wypisywanie wszystkich zapewne zajęłaby mi całą wieczność.
  4. Myślę, że to zdecydowanie Sebastian/ Jonathan Christoper Morgenstern. ; )
  5. Kolejne trudne pytanie, ale sądzę, że to będzie America Singer z kolejnej z moich ulubionych serii książek, czyli Selekcja. (Już nie mogę nazwać tych książek trylogią, skoro w tym roku mają się ukazać kolejne dwie części i kolejna nowelka. : -D)
  6. Raczej pasja.
  7. Pisanie bloga to jakaś forma, dzięki której się otwieram i mogę podzielić się z innymi moją pasją. Więc bardzo się cieszyłam z tego powodu.
  8. Zdecydowanie cichą, ale są sytuacje, w których to ja przegaduję innych. ; -\
  9. Zdecydowanie wieczór z książką. Nie przepadam za tego typu rozrywkami.
  10. Oczywiście, że czekolada, ale tęż lubię Vanillie. ; -)
  11. Jest ich wielu, ale myślę, że to są:

   
  1. Aktorki:

  • Lily Collins
  • Maria Ehrich
  • Jennifer Aniston
  • Jennifer Lopez
  • Jenny McCarthy
  • Kristen Stewart

   
      2.  Aktorzy:

  • Jannis Niewöhner
  • Daniel Radcliffe
  • Robert Pattinson
  • Adam Sandler


Moje nominacje:

  1. Nie jestem Przyziemną, to kim?
  2. "Bo kochać to niszczyć..."
  3. Welcome to City of Bones
  4. Dary Anioła - "Miłość czyni nas kłamcami"
  5. Za Zakrętem
  6. daryaniola1234
  7. Dary Anioła Miasto Anielskiej Miłości
  8. Miłość nie określa się moralnością, czy też nie, miłość po prostu jest-Dary Anioła
  9. Dary Anioła Nienawiść, Zemsta, Miłość
  10. Love Story Of Two Shadowhunters
  11. Clary i Jace, czyli miłość inna niż wszystkie



Moje pytania:


  1. Dlaczego założyłaś/ łeś bloga? 
  2. Dlaczego ten akurat temat?
  3. Jakie są twoje ulubione kwiaty?
  4. Jakie są twoje ulubione gatunki filmów i książek?
  5. Co wybierasz: prawdziwa miłość czy życie w dostatku?
  6. Co najbardziej lubisz w książkach?
  7. Ulubiona postać literacka?
  8. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
  9. Maz rodzeństwo?
  10. Ciekawa książka czy dobra komedia?
  11. Jaka jest twoja pasja?


sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 17 ,, A jednak"



Jace




Całą drogę krążyłem myślami do opowieści Clay. Muszę odnaleźć Willa nie spocznę, dopóki tego nie zrobię. Mój mały synek, musi wrócić o domu. Skoro ja czuję taki ból to, co musi czuć Clary. Od tamtego dnia jest coraz gorzej. Praktycznie nie sypia i nie je. Robimy wszystko szybko, aby zająć się poszukiwaniami. Magnus nie znalazł żadnym śladów chłopca, ale podświadomość coś mi mówi, że to ten dzień, dzień, w którym wszystko zmieni się na owo.

- O czym tak rozmyślasz? – Słodki głos mojej żony wyrywa mnie z zamyśleń. Przytula się mocniej do moich pleców, dzięki czemu czuję się pewniej.

- O wszystkim i o niczym. – Odpowiadam wymigująco.

Kiedy docieramy na miejsce, cieszę się, że Powstrzymaliśmy Mirabel przed pójściem z nami. To miejsce wygląda jak pobojowisko. Trawy popalone, drzew połamane a na środku tego wszystkiego stoi postać. To chyba kobieta. Z chodzę z konia i pomagam żonie. Wszyscy rozdzielamy się. Spoglądam na Clary i widzę, że coś jest nie tak. Kompletnie zamarła i wpatruje się w postać z szeroko otwartymi oczami.

Coś jest nie tak. Podpowiada mi podświadomość. Gestem pokazuję, aby czekali na mój znak. Nagle Clary robi krok do przodu, nadal wpatrując się w postać. Po chwili dociera do niej. Zaczynają rozmawiać. Postać opuszcza pelerynę i ukazuje się...

- Iga. – Warczę do siebie cicho.

Dostrzegam przy nach małego chłopca z blond czuprynkom. Zamieram.



Clary



Ta postać wygląda jak z mojego snu. Serce mi przyspiesz a krew w żyłach, buzuje. Nie mogę wykonać żadnego ruchu, jedyne co mogę to wpatrywać się w tę kobietę. Wiem, że Jace przypatruje się mi i zatrzymał innych przed atakiem.

Nagle odzyskuję kontrole nad ciałem i robię pierwszy krok w stronę kobiety. Czuję na plecach spojrzenie blondyna.

Kiedy docieram do Kobiety, ta się odwraca w moją stronę. Spod jaj peleryny wyłania się mały chłopczyk. Wygląda jag by miał niecały rok. Jego szmaragdowe oczy i Blond czuprynka przekonują mnie, że to jest mój mały…

- Will. – Szepczę z ogromną ulgą i nadzieją na leprze jutro.

Chłopiec wpatruje się we mnie. Wygląda na bardzo wystraszonego.

- Zgadza się. - Kobiety głos jest dosyć ostry. – Jest to twój William. – Warknęła.
Kobieta z ciąga, długą pelerynę, ukazując swoje blond loki opuszczone na ramiona kaskadami. Wszystko zaczyna się we mnie buzować.

- Iga. - Tym razem to ja warczę.

- Och jak dobrze, że pamiętasz moje imię. Już myślałam, że będzie potrzebować przypomnienia. – Wydaje się rozbawiona.

- Dlaczego to robisz?

- Co robię? Odbieram, to co powinno być moje? – Nie odpowiadam, tylko kręcę głową. – To ja powinnam był ożenić się z Jace’em, to ja powinnam być matką tego dziecka, to ja…

- Robisz to dlatego, że Jace cię Nie chciał?

- Nie! Robię to z zemsty. – Spoglądam na nią ostrożniej.

Nagle dostrzegam, że bez przerwy ma rękę z tyłu dokładnie tam gdzie jest Will. Will, który na łzy w oczach. Co ona robi mojemu synkowi?

Kontem oka dostrzegam jak Isabel, Alec, Luce, Maryję i Robert ostrożnie do nas się skradają.

Nagle Robert atakuje dziewczynę, a ta upada, przygniatając swoją masą Willa. Szybko się podnosi i zaczyna walczyć. Ja natomiast padam obok synka na kolana. Na widok ostrza wbitego w jego klatkę piersiową zaczynam płakać. Przeciągam go ostrożnie na swoje kolana i ostrożnie przytulam. Nagle ktoś łapie mnie za ramię. Wiem, że to Jace. Chłopak pada na kolana obok nas.

- Jace… I co teraz? – Pytam, już szlochając. – Jest za mały na znaki, więc runy odpadają. – Moje cierpienie się powiększa.

- Skarbie coś wymyślę – Słychać, że powstrzymuje łzy. – Może Magnus coś zaradzi. – Nadzieja wypływa z niego falami.



***



Z tego, co wiem to Isabel, przebiła na wylot serce Igi. Jakaś część mnie cieszy się z tego powodu. Obecnie wszyscy włącznie z Mirabel czekamy na efekty pracy Magnusa. Cała chodzę a serce, wali jak oszalałe. Mocniej przytulam się do męża, z ogromną nadzieją z to jakoś pomoże.

Nagle drzwi od sypialni Willa się otwierają. Wychodzi z pokoju Magnus. Nic nie da się odczytać z jego twarzy.

- I co? – Jace ponagla czarownika.

- Uspokój się. Zrobiłem wszystko, co się dało. Chłopiec żyje. Gdyby nie anielska krew w jego żyłach nie Jestem pewien czy by się udało. No cóż wpadnę jutro, aby zobaczyć jak się czuje nasz mały pacjent.



Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Przeprasza, że tak długo nic nie dodawałam. Uprzedzam, że zbliżamy się już do końca. Zachęcam do komentowania i błagam was o wybaczenie.

PS. Są nowe rozdziały na moich pozostałych blogach.

- Dary Anioła — Inna Historia: LINK

- Trylogia czasu — Opowiadania: LINK   (blog.pl) kub LINK ( Blogger) ( Osobiście wole ten drugi link. Zdecydujcie sami. Na obu linkach jest ta sama treść.) 

                                 ygjv

Rozdział 16 „Sen a może proroctwo?”



Clary.



Nie ma mojego małego skarbu, nie ma. Zniknął. Jak kamień w wodę. Mam wrażenie jag by moje serce, zaczęło pękać, ale przed tym powstrzymuje je nadzieja, nadzieja, że do nas wróci. Z każdą minutą jest mi coraz trudniej. Od kilku dni wszyscy próbujemy go odnaleźć. Magnus używa swoich zaklęć tropiących a my Łowcy run. W nocy często budzę się ze łzami lub krzykiem. Za każdym razem śni mi się jak rozmazana, ciemna postać morduje Willa. Chyba w zemście. Jace za każdym razem próbuje pomoc mi się uspokoić lub pociesza.

Obecnie nie śpię chyba trzecią noc z rzędu. Po prostu nie mogę. Te sny wykończają mnie psychicznie. Stoję na balkonie, na który można wejść z mojej i Jace'ego sypialni. Wpatruje się w gwieździste niebo.

- Clary? - Odwracam się i widzę stojącego za mną męża. Podchodzi do mnie i czule przytula. - Kochanie powinnaś się położyć. - Szepcze mi do ucha, z wyczuwalna nadzieją.

-Wiesz, że nie dam rady. -Opieram czoło na jego ramieniu. Tak ciężko mi jest patrzeć na niego. Są tacy podobni, wręcz prawie identyczni tylko te oczy.

Nagle nogi się podemną uginają. Na szczęście Jace mnie trzyma. Wziął mnie na ręce i zanosi do łózka. Kładzie mnie na nim tak delikatnie jag bym była z Chińskiej porcelany.

- Musisz się przespać. Obiecuję, że będę przy tobie do momentu, gdy się obudzisz, a nawet i dłużej. - Przytakuję. Chłopak składa pocałunek na moich ustach i kładzie się obok. Kiedy mnie przytulił, rozluźniłam się w jego ramionach.

                                                                               
 ***


Jestem na łące. Wszędzie jest pełno zieleni i cudownych kwiatów. Znam to miejsce. To nie daleko jeziora Lyn. Mam na sobie zwiewną białą suknie, z żałobnymi runami. Rozglądam się dookoła. Widzę dziecko biegnące do mnie. Jest takie podobne do Jace'ego.

- Mama!- Woła do mnie. Dopiero teraz oriętuję się, że to mój mały Will, mój synek, mój Aniołek, mój skarb.

Chcę wziąć go na ręce, ale nagle coś mnie odpycha. Mroczna postać.

- Mamo!!!! - Chłopiec krzyczy z przerażeniem.

Chcę się ruszyć, ale nie mogę. Coś jag by mnie zamroziło. Mogę jedynie patrzeć jak mrok, zabija mojego małego synka. Czuję jak powoli słabnę, jak wszystkie siły mnie opuszczają. Ciało chłopca pada przedemną. Łzy spływają po moich policzkach. Kapią na ciało blondynka. Moje serce rozbija się na tysiące małych kawałeczków. Chcę się obudzić, ale nie mogę. Podnoszę wzrok. Postać podchodzi do mnie i wbija mi ostrze w brzuch, zaraz po tym osuwam się na ziemię a nieznajomy z ciąga pelerynę. Zjawą okazuje się być...

- Iga? … Dlaczego? - Pytam się resztkami sił.

Nic nie odpowiada. Obraz się rozmazuje i wszystko znika.

                                                                     
***


Otwieram oczy. Okazuje się, że jest już świt. Jestem chyba bardziej zmęczona, niż byłam wcześniej. Próbuję wstać, ale silne ramię Jace'ego mnie przytrzymuje.

-Nawet o tym nie myśl.- Odzywa się zaspanym głosem.

Zignorowałam go. Wyszarpałam się z jego objęć, wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w pierwsze lepsze rzeczy, które wyciągałam z szafy. Nawet fakt, że blondyn bez przerwy mi się przygląda, mnie nie obchodzi. Mogę myśleć jedynie o tym śnie i o Willu.

                                                                                 
***


Jace


Strasznie martwię się o Clary. Nie wyjaśnione porwanie Willa a teraz te sny, które wykończają ją psychicznie. Wszyscy przeżywamy brak Williama, ale ona najbardziej. W sumie sam się boje tego, do czego dojdziemy.

Rudowłosa właśnie wychodzi z łazienki. Wydaje się kompletnie nie obecna. Dziewczyna idzie w stronę drzwi wyjściowych z pokoju, kiedy nagle...

-Ałć. - Uderzyła stopą w krzesło. Jest coś nie tak. Często zamyka się w swoim świecie, ale jednak tam mnie dopuszcza, ale teraz chodzi o coś zupełnie innego.

Wstaje z łóżka i podchodzę do niej.

- Usiądź moja niezdaro. - Wykonała moje polecenie. - Teraz możesz mi powiedzieć, co się dzieje?

- Ok...- Wydaje się być przygnębiona. Opowiedziała mi o śnie i o tym, że co noc jej się śni tylko z dodatkowym przedłużeniem. Opowiedziała mi o Idze i śmierci. - To chyba wszystko. - Zamurowało mnie.
                                                   

                       GODZINĘ, DWIE PÓŹNIEJ.


Wezwałem Lighwoodów oraz Luca, aby pomogli nam to sprawdzić. Sny Clary często okazywały się prorocze. W tym przypadku modliłem się, aby było inaczej.





Oto długo wyczekiwany rozdział! I co wy na to? Wiem że krótki ale mam nadzieje, że się spodoba. Będę teraz pisać raz w tygodniu, na tym blogu. Życzę miłego dnia i zachęcam jak zawsze do komentowania.

PS. Dostępne są już nowe rozdziały na moim drugim blogu o DARACH ANIOŁA:

http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/

                                       szkic Clary


LIBSTER AWARD 2x


                             Uwaga!!!

                         Nominacje zostały mi przydzielone na poprzedniej wersji tego bloga.
                                    Przed przeniesieniem go na tą stronę. LINK






WOW!!! Chcę podziękować Veronice Hunter oraz Ola Horan   (http://daryaniolanefilim.blogspot.com/ i http://jocelyn-and-valentine-story.blogspot.in/ ) za nominację do LIBSTER AWARD! Naprawdę marzyłam o tym, ale nie sądziłam, że to się spełni. Nie wiem co powiedzieć.


Jak by ktoś nie wiedział: Nominacje są otrzymywane od innych blogerów, za „dobrą robotę". Jest dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów. Należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała, dalej ty nominujesz 11 osób, oczywiście informujesz ich o tym oraz zadajesz 11 pytań. Nie nominujemy bloga osoby, która cię nominował.


Pytania od Veronicy Hunter:

1. Co cię nakłoniło do założenia bloga?
- Masa pomysłów i chęć stworzenia nowych przyrzut ulubionym bohaterom.
2. Jak nazywa się książka, którą ostatnio czytałaś?
- „ Klątwa tygrysa-Przeznaczenie”
3. Mieszkasz w Polsce czy za granicą ?
- Polska
4. Jaki jest twój ulubiony kolor ?
- Fioletowy
5. Jak się nazywa twoja ulubiona piosenka ?
- Lea Michele - Burn With You
6. Kto jest twoim ulubionym pisarzem lub pisarką ?
- Cóż nie mam jednej tylko sześć ulubionych pisarek?


  • Cassandra Clare
  • Kiera Cass
  • Kerstin Gier
  • Veronica Roth
  • Suzanne Collins
  • Stephenie Meyer


7. Jakie jest twoje ulubione zwierzę ?
- Lubię wszystkie zwierzęta, ale najbardziej mnie urzekły Misie Koala
8. Gdybyś dostał/a 100 000 zł, na co byś wydał/a pieniądze ?
- Na pewno jakaś część wydałabym na książki, a resztę z pewnością na spełnienie marzeń.
9. Jakie jest twoje największe marzenie ?
- Podróże i zostanie artystką.
10. Ile już czasu piszesz bloga lub blogi ?
- Ponad dwa, trzy miesiące
11. Kto jest twoim ulubionym aktorem, a kto aktorką ?

     
        1.Aktorki:

  • Lily Collins
  • Maria Ehrich
  • Jennifer Aniston
  • Jennifer Lopez
  • Jenny McCarthy
  • Kristen Stewart


      2.  Aktorzy:

  • Jannis Niewöhner
  • Daniel Radcliffe
  • Robert Pattinson
  • Adam Sandler


Pytania od Ola Horan:

1. Masz jakiegoś pupila? Jak się nazywa?
- Mam z dwadzieścia rybek i żadna nie ma imienia.

2. Jesteś w jakimś fandomie?
- Niestety NIE.

3. Lubisz czytać książki? Jakie?
- Lubie czytać i to bardzo. Najbardziej młodzieżowa.

4. Jaki jest twój ulubiony serial? O czym jest?
- Nie mam obecnie ulubionego.

5. Masz rodzeństwo?
- Mam brata, który jest starszy o 19 lat. ; -(
6. Dlaczego taka tematyka bloga?
-Po prostu lubię Dary anioła i miałam kilka pomysłów na dalsze ich przygody.

7. Czytasz fanfiki? O jakiej tematyce? (+podaj ulubionego)
- Owszem czytam i to sporo. ; -D Głównie związane z Darami anioła i Trylogią czasu.

8. Jaki ostatnio oglądałeś/łaś film?
- Saphirblau (to jest druga część ekranizacji Trylogii czasu. Uwielbiam te książki. (Pierwsza część to Rubinrot)

9. Jak spędziłeś/łaś Nowy Rok?
- W domu. Była mega impreza. ; -D

10. Jak byś miał/a konia, jakbyś dał/a mu na imię?
- W sumie to nie wiem. To by zależało od jego charakteru.





Moje nominacje!!! :

1. http://witaj-w-miescie-cieni.blogspot.com/
2. http://bo-kochac-to-niszczyc.blogspot.com/
3. http://clary-i-jace-inna-historia.blog.pl/
4. http://daryaniola1234.blog.onet.pl/
5. http://miastoanielskiejmilosci.blogspot.com/
6. http://demonica-clary-i-nefilim.blogspot.com/
7. http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
8. http://clary-nocna-lowczyni.blogspot.com/
9. http://dzieci-nefilim.blogspot.com/
10. http://blood-in-the-snow.blogspot.com/
11. http://morgensten-and-herondale.blogspot.com/


Moje pytania:

1. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga, co cię do tego skłoniło?
2. Dlaczego wybrałaś właśnie taki temat?
3. Książka, dobry film czy ploty z koleżanką, co wybierzesz?
4. Bez czego nie umiesz się obejść.?
5. Kto jest twoim ulubionym pisarzem lub pisarką?
6. Jakie książki najbardziej lubisz?
7. Jakie piosenki są twoimi ulubionymi?
8. Kto jest twoim autorytetem?
9. Co jest twoim największym marzeniem?
10. Jaki jest twój ulubiony kolor?
11. Kto jest twoim ulubionym aktorem i aktorką?


                 

     

Rozdział 15 - Część 2 „Przyszli, odebrali, wrócili i oddali”


Clary


Może Jace ma rację nie powinnam tak się na niego wkurzać, ale z drugiej strony on też ma swoje za uszami. Staje na małym wzgórzu i wpatruję się w krajobraz stojący przed moimi oczami. Cudowne lasy i piękne łąki, duże jezioro no i oczywiście Alicantrie. Z każdym z tych miejsc mam przeróżne wspomnienia dobre lecz i zarówno te złe. Kiedyś obiecałam sobie że tu nigdy nie wrócę, ale czego się nie robi dla osób, które się naprawdę kocha. Mój wzrok przykuwają ruiny niegdyś pięknej posiadłości Morgensternów. Przed moimi oczami pojawia się obraz wspomnień z tamtego miejsca, kiedy poraz pierwszy tam byłam, kiedy myślałam że miłość mojego życia jest moim bratem, moment goszkiego pocałunku z ciemnowłosym chłopcem który okazał się być Sebastianem / Jonatanem. W moich ustach poczułam goszki smak, taki sam jak wtedy. Po moim policzku spłyneła jedna łza, w momencie gdy dotarła do moich ust, rozpoznałam jej słony smak. Mój słuch przykuwa szelest kroków, stawianych za mną. Nie muszę się odwracać aby wiedzieć do kogo one należą. Obejmuje mnie czule, a swoje palce zaplata na moim brzuchu. Opieram głowę o jego ramie. Pachnie mydłem, potem i chyba jak słońce.

- Przepraszam. - Szepcze do mojego ucha. Wtula swoją twarz w moją szyję. Czuję jak nasze serca przyspieszają, pod wpływam dotyku. Po chwili biją w spólnym rytmem. Składa powolny pocałunek na niej.

- Nie masz za co mnie przepraszać. Raczej ja powinnam to zrobić. - Chłopak spogląda na mnie pytająco ale zarówno się uśmiecha. Wracam wzrokiem przed siebie. Słońce powoli zachodzi. Jego ciepłe kolory: czerwieni, pomarańczy i żółci wywołują wemnię chęć narysowania tego krajobrazu. - Bezpodstawnie się na ciebie zdenerwowałam...

-Sprzeciw. - Przerywa, tym swoim anielskim głosem. - To ja cię zrzuciłem z dwudziestu, piętnastu metrów. Masz prawo być na mnie zła. Mogłem inaczej to zrobić lub w ogóle. - Uśmiechnęłam się lekko. Lubie być z nim w ten sposób. Mieć wrażenie że tylko my oboje jesteśmy na tym świecie. Żadnych problemów, wojen, wrogów, osób gotowych do zabicia nas. Cóż ale to tylko szczenięce marzenia, zawsze znajdzie się coś lub ktoś. - Wracajmy. Za niedługo powinni być Cisi Bracia, bry oddać mi syna. - Spojrzałam na niego udawanym jadowitym spojrzeniem. - No co?

- Wiesz jest również moim dzieckiem jag i twoim.

- Wątpię. Bardziej przypomina mnie niż ciebie. - Powiedział z udawaną arogancką postawą. Odwruciłam się do niego i wyplątałam z obięć. Poklepałam go lekko po policzku.

- To w takim razie mój bohaterze następnym razem postarajmy się to tak zrobić, abyś to ty nosił w sobie nasze dziecko. Co ty na to? - Spojrzał na mnie niepewnie ale i jednocześnie wydaje się być zaintrygowany.

- A niby jak chcesz tego dokonać. - Uśmiechną się jak anioł ale zarazem chytrze. - Bo wesz, ja bardzo chętnie.

- Pomyślimy o stworzeniu nowej runy. - Blondynowi mina zrzędła jak usłyszał o nowej runie. - Nie martw się to jest cudowne doświadczenie.

- Domyślam się.

Jace chwycił moją dłoń, jag by była z porcelany. Poczułam ciepło przerzedzające moje ciało. Zadrżałam pod wpływem tego cudownego uczucia.

- Zimno ci? - Zapytał czule.

- Nie. - Pocałowałam go w policzek i ruszyliśmy w stronę domu.

Idziemy w obięciach a cisza jest raczej wspaniała niż niezręczna. Ogarnia mnie te samo uczucie co gdy dowiedziałam się prawdy o nas i naszym pochodzeniu. Ogarnia mnie nie niesamowite radość a serce bije mi jak oszalałe. Czuje niedosyt którego nie da się zaspokoić. Bo wiem że będę go pragnąć cale życie.


                                                          
***




Zastaliśmy Mirabell, bawiącą się na dworze. Wydaje się być motylem lecącym ku niebu. Tak lekko stąpa i wysoko skacze. Przez chwilę stajemy i się jej przyglądamy. Już nie wyobrażam sobie życia bez tego szkraba. Krótki czas miną od jej adopcji lecz pokochałam ją tak bardzo.

Po kilku minutach wspólnej zabawy w trojkę weszliśmy do domu. Usadowiliśmy się na kanapie. Siedzę przy Jace który mnie obejmuje. Dziewczynka położyła się na naszych kolanach. Jest taka delikatna i urocza. Mój mąż Po kilku minutach wziął dziewczynkę na ręce i zaniósł do sypialni. Poszłam z nim. Przykryłam delikatnie brunetkę po czym uboje ją ucałowaliśmy, ja w policzek a Jace w czółko. Ruszyliśmy w stronę drzwi w których chwilkę staliśmy. Chłopak mnie czule obioł i patrzeliśmy jak jeden z naszych aniołków smacznie śpi.

Po kilku minutach, pukanie do drzwi. Odrazu wiedzieliśmy kto to.

Cichy Brat, oddał nam szybko dziecko a zaraz potem rozpłyną się w powietrzu. Zdziwiło mnie zero zamieniania zdań. Ogarnęło mnie wrażenie że coś się szykuje.

- Clary czasem tak bywa. Pewnie Will go wykończył. Podobno przy Izz też tak było. Miał jej dość i szybko, się jej pozbył. - Uśmiechnęłam się słabo, również tak się poczułam. Chłopak to zauważył. - Usiądź a ja Willa zaniosę na górę. Nie chcę słyszeć sprzeciwu.

Zgodnie z jego prośbą usiadłam wygodnie w fotelu. Chłopak znikną w na schodach. Po chwili był z powrotem i przyniósł mi szklankę wody. Opróżniłam ją naraz.

- Lepiej się czujesz?

- Owszem. - Uśmiechnęłam się do niego.

- Widzę że jednak coś się dzieje.

- Chodzi o to... o to że czuję że coś się wydarzy. Po prostu czuję to w kościach. - Czuję jego przeszywające spojrzenie.

Kilka minut jeszcze rozmawialiśmy. Blondyn zaczą mnie przekonywać że wszystko będzie dobrze i że nic się nie wydarzy. Uwierzyłam i sama siebie o tym przekonałam.

Wstałam i postanowiłam zajrzeć do mojego małego aniołeczka.

Otworzyłam powoli drzwi, podeszłam do łóżeczka. Niema go!!! Pobiegłam do sypialni, też pusto sprawdziłam kilka pomieszczeń. Nigdzie go nie ma. Jak kamie w wodę. Wróciłam do jego pokoju i sprawdziłam go. Łóżeczko przetrzepałam kilka razy z nadzieją. Nic!!!

- Jace!!!- Wrzasnęłam z łzami w oczach. Osunęłam się na podłogę przy łóżeczku. - Jace!!!!! - Jeszcze głośniej. Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. - Niema go!!!

- Clary. - Wpadł jak burza. Poczułam jego spojrzenie. Żucił się do łóżeczka a następnie okno które okazało się być otwarte. Nie zaówarzyłam tego wcześniej.



Mam nadzieje że się spodoba. Przepraszam że wcześniej nic nie dodałam. Przepraszam za błędy i zachęcam do komentowania. Zapraszam na nowego bloga tym razem sama go prowadzę i jest o Darach anioła.

http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/

                                        16

Rozdział 15 „Przyszli, odebrali, wrócili i oddali”



Jace



Rano jak zwykle wstaje pierwszy. Skoro Clary i dzieci śpią, mogę ten czas wykorzystać na krótki trening. Biorę szybki prysznic, myje zęby, oczywiście układam zabójczo idealną fryzurę i ubieram się w Strój Bojowy.
Ćwiczenia zaczynam od rzutów sztyletami do celu, następnie trochę wspinaczki i skakania z belki, oczywiście mam przypiętą linę, ćwicząc dzięki temu wykopy z pół obrotu. Jak zawsze genialnie mi idzie. Krótka przerwa i znowu wszystko od nowa. Zaczynam salta. W momencie wykonywania ćwiczenia usłyszałem, jak ktoś schodzi po schodach. Straciłem koncentracje i upadam na plecy.

- Myślałam, że to się nie zdarza. - Odezwała się delikatnym głosem. Podniosłem wzrok i zobaczyłem Clary śmiejącą się pod nosem, podającą mi rękę. Ująłem ją i wstałem.

- Śmieszy się to?- Powiedziałem z lekkim uśmieszkiem. Dziewczyna zaczęła uciekać. Pewnie wie, co kombinuję. Dogoniłem ją i przerzuciłem przez ramie. Zaczęła się szarpać, nie zwracając na to uwagi, wspiąłem się po drabince i stanąłem na belce.

- Jace!!! Puść mnie!!! - Zacząłem najdelikatniej, jak można przyczepiać do jej spodni linki. Tak, aby nie poczuła.

- Jak sobie życzysz. - Puściłem rudowłosą. W drodze na dół krzyczała. Po jakim czasie i kilku podskokach spojrzała na mnie z dołu jadowitym wzrokiem.

- Jace! Już nie żyjesz!!! - Nie dobrze. Mam kłopoty.

Wybiegłem z pomieszczenia i postanowiłem skryć się w pokoju syna. Wiem, że na pewno tam zachowa spokój. Teraz zrozumiałem naszą rozmowę sprzed kilku dni.

- Wiem jedno, ten maluch będzie podobny do ciebie. - Mój uśmiech się poszerzył.

- Po czym to rozpoznałaś? - Chcę wiedzieć. Chodziarz to jest jasne, że będzie podobny do mnie. No bo kto by nie chciał. Wiele osób biło się o tę posadę, a tylko ja ją dostałem.
Morze po tym, że obaj potraficie dać mi w kość.


***


Clary



Uwolniłam się z linek i zgrabnie wylądowałam na podłodze. Jestem wściekła na Jece'go. Jak mógł coś takiego zrobić. Zemszczę się przy okazji.
Jestem pewna, że blondyn jest w pokoiku Willa, więc niech tam trochę posiedzi. Przez ten czas zrobię śniadanie, a syna nakarmię, gdy się obudzi.

Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać jajecznice. Po chwili była już gotowa. Nalałam sok do szklanek i posiłek przełożyłam na talerze, które postawiłam na blacie stolika.

Ogarnęłam wszystko dookoła i skierowałam się do pokoju Mirabel. Dziewczynka jeszcze śpi. Usiadłam obok niej na łóżku i zaczęłam delikatnie budzić.

- Aniołku, pora wstawać. - Przewróciła się na drugi bok i teraz leży skierowana plecami do mnie. - Śniadanie na stole czeka.

- Jeszcze pięć minut. - Uśmiechnęłam się pod nosem.- Czyli trzeba zastosować inne sierotki.- Zbliżyłam się do niej trochę bardziej i zaczęłam gilgotać. Brunetka piszczała i śmiała się na przemian.

- Mamo! Proszę już!, przestań, dobrze już wstaje! - Uspokoiłyśmy się.

Mirabel szybko się ubrała i zeszłyśmy na dół do kuchni. Jace już siedział przy stole i był w trakcie posiłku. Podeszłam do chłopaka po cichu i przytuliłam się do niego od tyłu.

- Smakuje?

- Tak bardzo. - Powiedział z ogromnym uśmiechem niewiniątka.
Nasza córka zaczęła po cichu chichotać.


***


Po południu rozległo się pukanie do drzwi. Blondyn otworzył. Gdy wszedł do salonu z naszym, gościem zamarłam, ale jednocześnie odczułam ulgę.

~ Witaj Clarisso, córko Valentine. – Usłyszałam w głowie Brata Judasza. Mężczyzna wydaje się lekko podobny do brata Zachariasza. Ma na sobie ciemną szatę z kapturem naciągniętym na głowę. Wydane się jag by coś go ciągnęło, nie widać kroków wykonywanych przez niego. - Przybyłem po malca.

- Tak jak pisaliśmy w ognistej wiadomości, rytuał będzie trwał do momentu, gdy gwiazda nie będzie widoczna, na niebie Idris a zajdzie za Alicante. - Tym razem to była Żelazna siostra, wydaje mi się, że ma na imię Carine. Jej miedziane włosy opadają zwiewnie na ramiona, a długa szata dodaj tajemniczości. Głos na przekór wszystkiemu jest tak delikatny, a zarazem melodyjny. - Prosimy o przygotowanie małego Nephelim.

Zgodnie z jej życzeniem ruszyłam do pokoju Willa. Przygotowałam synka na wizytę w Cichym Mieście i zeszliśmy na dół. Stanęłam obok Jace'a. Pożegnał się z synkiem, podobnie do mnie i Mirabel.
Nasi goście wraz z blondynkiem wyszli z domu w stronę swojego celu.

- Co powiedzą moje panie na szybki trening. - Spojrzałam na niego poirytowana. - Czy to oznacza nie?

Wzięłam głęboki oddech, mając nadzieje, że pomoże. Na myśl o porannym zdarzeniu mam go ochotę rozszarpać.

- Czy ty mówisz poważnie? -Zaczęłam spokojnie, ale po chwili wybuchłam. - Jeszcze ci mało...?!

- Wiem... że przesadziłem... ale...- Zaczął się jąkać z twarzą białą jak kartka papieru. - To nie powód, aby się na mnie złościć...

Spojrzałam na niego jeszcze bardziej, wkurzona niż byłam przed sekundą. Po mojej głowie lata po tysiące myśli na sekundę. Czuje się jak lew gotowy do ataku. Mam ochotę na niego skoczyć i rozszarpać w drobny mak. Zauważyłam, że coś do mnie mówił przez cały ten czas. Pokręciłam głową i szybko wyszłam z domu.

Zaczęłam chodzić po ogrodzie, myśląc nad tym wszystkim... 



Wiem że rozdział krótki ale mam nadzieje że się spodoba. Zachęcam do komentowania.  Na moim drugim blogu jest już dostępny nowy rozdział,  zachęcam do przeczytania.   LINK  :-P

                                  13

Rozdział 14 „Już czas”



                   Kilka dni później.



Clary



Dziś mam wrażenie, jakbyśmy robiły sobie, coś w rodzaju babskiego dnia. Chłopacy wraz z Robertem poszli na zebranie Clave. Ostatnio tam całe dnie spędzali. Wszystko w związku z wytropieniem Anabef. Ja, Mirabel, Isabell, Jocklin i Marysie dzisiaj dzień spędzamy oczywiście w posiadłości Herandalów. Jag by to inaczej. Odkąd zaszłam w ciąże, Jace poprosił, abym jedynie z nim wychodziła, bo chce mnie mieć na oku. Czasami za bardzo się martwi.

Marysie i mama postanowiły wspólnie zrobić obiad. Isabell poszła do jednego z gościnnych pokoi, pewnie się zdrzemnąć. Mirabel poszła do swojego pokoju, prosiła, aby jej nie przeszkadzać. Ja natomiast udałam się do biblioteki i postanowiłam trochę poczytać. Wyjęłam jedną z książek ułożonych na półce i wygodnie usiadłam w fotelu.

Po godzinie, dwóch czytania odłożyłam książkę na miejsce, wcześniej zaznaczając stronę, na której zakończyłam.

- Obiad!! - Słyszę wołanie mamy. Co za wyczucie czasu.

Szybko zeszłam do jadalni. Przy stole już siedziały wszyscy. Zajęłam miejsce naprzeciwko przyjaciółki a obok córki. Kobiety przygotowały na posiłek kluski śląskie z sosem pieczeniowym i kurczakiem.

Zaczęłyśmy nakładać potrawy na talerz i jeść.

- Isabell kochanie jak udała się drzemka?

- Co?

- Czy udała się drzemka? - Dziewczyna zrobiła pytające spojrzenie.

- A... Nie mogłam zasnąć, więc cały czas leżałam lub spacerowałam po ogrodzie.

- Rozumiem. - Marysie wydaje się lekko przygnębiona.

- Marysie wyglądasz na przygnębioną. - W końcu zabieram głos.

- Po prostu ta cała spraw z Anabef...

- Racja.- Przerywam jej- Mirabel kochanie co takiego dzisiaj robisz?- Dziewczynka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się jak Aniołek.

Przez jakiś czas jadłyśmy w niezręcznej ciszy. Którą przerwała moja mama.

- Wybraliście już imię dla dziecka? - Zaciekawiła się rudowłosa.

- Tak. Oboje przystaliśmy na imieniu Will.

- Jak uroczo. - Jęknęła Izz. Normalnie jak nie ona.

Skończyłam jeść, odniosłam talerz i poszłam do sypialni chwile odpocząć. Zamknęłam drzwi i się zatrzymałam. Poczułam coś dziwnego. Wody mi odeszły. Jak dobrze, że włożyłam sukienkę.

Zaczęłam krzyczeć, prosząc o pomoc. No bo w pojedynkę będzie trochę ciężko. Osunęłam się na podłogę i zaczełam głęboko oddychać. Nagle do pokoju wpadła mama a za nią Isabell i Marysie no i oczywiście Mirabel.

- O bożę. - Jęknęła Izz.

- Clary spróbuj wstać. Spróbujemy ci pomóc. Isabell przynieś wódę i ręczniki. Mirabel słoneczko poczekaj w salonie. - Pokiwałam głową podobnie do przyjaciółki i brunetki. Spełniłyśmy jej prośbę. Pomogły mi położyć się na łóżko.

- Zawiadom Jace i resztę. Pamiętajcie o zawiadomieniu Cichych Braci i Żelazne Siostry. - Poleciła Marysie córce.

Dziewczyna wyszła z pokoju. A mamy ruszyły do akcji pod tytułem: Pomoc dla Clary!

                                                                                           
***


Isabell



Zawiadomić Jace. Po prostu ekstra.

Wybiegłam z domu i zaczęłam kierować się do Wielkiej Sali Anioła. Wparowałam do sierodka. Kilka osób próbowało mnie zatrzymać, ale się wyszarpałam.

Wszyscy spojrzeli się na mnie. Odnalazłam wzrokiem braci.

- Jace.- Zaczęłam dyszeć. Chłopak podbiegł do mnie- Clary...Clary

- Co z nią?! - Zaczął się denerwować.

- Clary...

- No wykrztuś!

- Rodzi, tępaku!! - Blondyn zrobił wielkie oczy.

- Naprawdę?! - Wykrzyczał uradowany.

- No raczej tak z nudów bym tu nie biegła, żeby wcisnąć ci kit!- Chłopak wybiegł z Sali.

                                                                                   

***


Jace


Od kilku minut stoję za drzwiami sypialni, chodzę w kółko zdenerwowany, ale w pozytywnym sensie i słyszę krzyk Clary. Na myśl, że cierpi...

- Możesz przestać tak łazić. Dziurę zaraz zrobisz w podłodze i przy okazji mnie denerwujesz.!!! - Nawrzeszczała na mnie siostra.

Usiadłem, spełniając tym jej prośbę i oparłem się o ścianę. Po chwili kilka krzyków i nareszcie płacz dziecka.

O mój boże mam syna!!! No to mamy parkę.

Po kilku minutach Marysie wraz z Jocklin wyszły z pokoju. Niosły ręczniki, wydaje ni się, że zakrwawione. Szatynka spojrzała na mnie z uśmiechem, w którym da się odnaleźć dumę.

- Jece możesz wejść. Tylko pamiętaj, że Clary jest wyczerpana i ledwo żyje. - Marysie ostatni raz się uśmiechnęła i dołączyła do przyjaciółki.

Weszłem do pokoju i zobaczyłem moją Clary trzymającą Willa na rękach. Dziewczyna pokazała mi gestem, abym był cicho. Podeszłem bliżej. Usiadłem na łózko obok żony, którą wcześniej pocałowałem w czoło.

- Jest taki śliczny.- Mówię szeptem, dotykając ostrożnie syna. Głaszczę i całuje jego główkę, a następnie palcem dotykam jego rączki, którą zacisną. - Dobrze się spisałaś kochanie. - Ponownie całuję żonę.

- Miałam rację, mówiąc, że będzie podobny do ciebie.

Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi, przez które przeszła Mirabel.

- Chcesz zobaczyć brata? - Pyta się Clary dziewczynki. Brunetka kiwa głową i na paluszkach podchodzi do nas, siada po drugiej stronie Clary.

- Jest taki uroczy. - Szepcze z uśmiechem na twarzy, który po chwili opadł.

- Aniołku co się stało? - Pytam się a rudowłosa, podaje mi dziecko. Maluch otworzył swoje maleńkie oczka, które wlepił we mnie. Okazały się koloru szmaragdowego, dokładnie takie same, jakie ma Clary.

- Chodzi o to, że zawsze chciałam mieć młodsze rodzeństwo, ale również bałam się, że rodzice przestaną mnie kochać.

- Nie mów tak. - Zaczyna młoda matka. - To, że urodził się Will, nie zmienia faktu, że bardzo cię kochamy. 

- Dziewczynka spojrzała na Clary następnie na mnie. Kiwnąłem głową na potwierdzenie słów Łowczyni. Mirabel od razu rozchmurzyła się i przywarła do Clary.

Córka podeszła do mnie i zaczęła się bawić z bratem, którego swoją drogą wciąż trzymam na rękach. Po kilku minutach odwracam się i widzę jak Clary śpi.

                                                                                  

 ***


Maluch został nakarmiony i położony do łóżeczka w swoim pokoiku. A ja wraz z brunetką zeszliśmy na dół do reszty. Dziewczynka po kilku minutach zniknęła za drzwiami do sali treningowej. Kilka godzin później reszta rodziny przywitała maluszka i wrócili do swoich domów.

Zeszłem do sali treningowej i zobaczyłem Mirabel rzucającą sztyletami do tarczy. Szło jej bardzo dobrze. Prawie wszystkie zostały wbite w cel, jeden czy dwa prawie i jedno ostrze wbiło się w ścianę. Biorąc pod uwagę jej młody wiek i przerwę w treningach, to nie było bardzo debrę tylko fenomenalne. Nagle odwróciła się do mnie.

- Nie chciałem ci przerywać. Ćwicz dalej, idzie ci bardzo dobrze. - Spojrzała na mnie jak na idiotę.

- Nie prawda. - Usidła zrezygnowana na podłodze. Podeszłem do niej i zrobiłem to samo.

- Czemu tak uważasz? - Wzruszyła ramionami.- No?

- No bo nie mogę w trafić w tarczę, a jeżeli trafiam to w ogóle nie tam gdzie potrzeba.

Rozumiem ją. Ciężkie są początki.

- Wierz co? Mojemu prabati Alecowi szło o wiele gorzej. W ogóle nie trafiał do celu.

- Naprawdę... A tobie?

- Mną się nie sugeruj.

- Dlaczego?

- No bo jestem inny...

- To znaczy? - przerwała mi.

- Widzisz w moich żyłach, jak i Clary płynie o wiele więcej Anielskiej krwi. Ja dzięki niej, mam większy talent wojowniczy a Clary tworzy nowe runy i podobnie do swojej mamy potrafi narysowane rzeczy wyciągnąć z kartki.

- Jocklin ma też w sobie więcej anielskiej krwi?

- Nie zupełnie. Valentine podawał jej krew dla jej zdrowia, ale nie wiedział o ciąży. W sumie w tamtej chwili ona również nie miała pojęcia.

- Słyszałam tę historię. Tylko nikt nie chciał mi powiedzieć, o kim ona jest.

- Nie słyszałaś na przykład, jak byłaś na dworze? - Z dziwiło mnie to. Pokręciła głową.

Po dokończeniu rozmowy trenowaliśmy przez jakiś czas. Można powiedzieć, że zacząłem ją szkolić. Poszliśmy na górę i coś zjedliśmy. Mirabel ruszyła do swojego pokoju, a ja postanowiłem spędzić trochę czasu z synem.

                                                                                    
***


Wieczorem dostałem ognistą wiadomość.

Jutrzejszego dnia, gdy słońce będzie w zenicie, przyjdziemy po malca. Rytuał będzie trwał do momentu, gdy gwiazda nie będzie widoczna, na niebie Idris a zajdzie za Alicante. Chłopiec zostanie również przez nas dostarczony z powrotem rodzicom.

                                                                                Cisi Bracia                                                                                                                                                    wraz  z                                                                                                                                               Żelaznymi Siostrami

Czyli jutro zostanie odprawiony rytuał ochronny.



Wybaczcie że rozdział tak późno ale cóż, jutro spr. z Fizyki. Postaram się coś nowego dodać jak najszybciej się da. Jak zawsze zachęcam do komentowania.  ;-)

                                           jace-i-clary-

Rozdział 13 „ Nowy członek rodziny ”



Clary



Zebranie Clave oczywiście, Jace musiał mnie tu zaciągnąć. Bądźmy poważni, zrobił to siłą. Czasami za bardzo się martwi. A odkąd dowiedzieliśmy się o ciąży, przechodzi wszelkie granice.

Siedzę na krześle umieszczonym na trybunach. Obserwuje i słucham ich kłótnie, wrzaski sprzeciwu itd. Wkącu wyciągam stele i zaczynam nią rysować w powietrzu. W mgnieniu oka przed moimi, oczami pojawił się coś w rodzaju rysunku, tylko ruchomego. W sierodku lasu, na łące stoi smok i zieje ogniem w stronę chłopca, przypominającego Jace'a.

Jak to zrobiłam? Nagle ktoś przejechał, swoją dłonią po moim dziele. Odwróciłam się w stronę tej osoby, którą okazał się Jace.

- Jak to zrobiłaś? - Chile wpatruje się w obrazek i dodał.- Czy to ja? - Uśmiechnęłam się do niego jak Anioł. - No wierz co? - Sarkazmu w jego głosie nie da się ukryć. - A myślałem, że mnie kochasz.

- Jace poważnie, długo wam to jeszcze zajmie?

-A co chcesz mnie tu zostawić samego? - Widząc mój poirytowany wzrok, szybko dodał. - W sumie to możemy już iść.

Pomógł mi wstać i zeszliśmy na dół, po czym skierowaliśmy się do wyjścia.

- Jace!!! Poczekaj muszę cię o coś spytać!!! - Odezwał się konsul.

Odwróciłam się powoli do męża.

- Poczekam na dworze. - Zaproponowałam. Blondyn skiną głową.


***


Na zewnątrz zauważyłam grupkę dzieci. Bawiących się. Po chwili to się zmieniło. Zaczęli wyrywać z rąk, dziewczynki ptaszka podejrzewam, że rannego. Następnie krzyczeli na nią i zaczęli szturchać. Nie wytrzymałam i podeszłam tam do nich.

- Nieładnie się tak zachowywać. - Jedna z dziewczynek trzymająca ptaszka zesztywniała. - Możecie mi go oddać?

- Nie jest pani własnością.

- Twoją też, niekochanie. Obiecuje, że się nim zajmę.

- Skąd będzie pani wiedziała jak? - Tym razem odezwał się mały blondynek. Ubrany na czarno i granatowo a w jego rączce widniej drewniany miecz.

- Zobaczmy. - Rzuciłam okiem na ptaszka i odrazy mój wzrok padł na jego skrzydło.- Popatrzcie na jego skrzydło. Trochę się różni od drugiego prawda? - Pokiwali głowami. - Jest złamane, do tego ten biedak pewnie jest wycieńczony.

- Skąd to wiesz?

- Tak często bywa, w takich sytuacjach. Więc jak. - Popatrzyli na siebie.- Obiecuje, że zostanie wypuszczony w waszej obecności.

- Dobrze. - Przekonałam ich i podali mi ptaszka. Po chwili odeszli wszyscy oprócz dziewczynki, nad którą się znęcali.

- Dziękuję. - Wyszeptała.

- Nie masz za co dziękować.- Podałam jej ostrożnie ptaszka. - Gdzie są twoi rodzice?

- Dziewczyna spuściła wzrok, Zrozumiałam dlaczego, i wtedy zauważyłam na jej ręce znak. Taki sam jaki pozostawiała po sobie Iga.

- Przykro mi. Jak to się stało?

- Kilka dni temu, w domu nie wiadomo skąd pojawiła się blondynka. Rodzice mówili chyba do niej Ina, Ida...

- A nie przypadkiem Iga? - Wzrok brunetki powędrował na mnie.

- Skąd to pani wie?

- Długa historia. Też mieliśmy z nią do czynienia. I proszę mów mi Clary. - Uśmiechnęła się.

- Miło mi ciebie poznać Clary. Ja mam na imię Mirabel.

- Prześlicznie.

- Dziękuje. A więc zjawiła się i zaczęli walczyć. Mama kazała mi się ukryć, więc tak zrobiłam. Kiedy wszystko ucichło, wyszłam z ukrycia i zobaczyłam rodziców leżących na ziemi. Później ta wredna pani ukazała się w pokoju. Powiedziała, że spłacili dług córki. A mi zrobiła ten znak. Czasem strasznie piecze.-Moje serce zaczęło się krajać. Tak dużo cierpienia, w tak młodym wieku.- Teraz Clave umieściło mnie w domu dziecka. - Odwróciła się i spojrzała na ogromny zegar, znajdujący się na wierzy sierocińca. - Powinnam już wracać. Bo będę miała kłopoty.



***


Su.

Rozejrzałam się do okoła i przed Wielką Salą Anioła, widzę blondyna ubranego na czarno a jego blond loki, okalające twarz są w lekkim nieładzie. Na sam jego widok nogi się podemkną, uginają.

- Patrz! Tam jest Jace! - Serce mi zaczęło strasznie szybko bić. Normalnie teraz jest większym ciachem, niż gdy ostatnio go widziałam. - Zagadam do niego.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Moja przyjaciółka jak zawsze, bez sensu się martwi.

- A co się morze stać dam mu jak zawsze buziaka na przywitanie. Jest moim chłopakiem...- Widząc zszokowane spojrzenie, przyjaciółki przerwałam na moment.- No co przecież się nie rozstaliśmy.

- Jesteś tego pewna?

- Jak zawsze robisz z igły, widły.

Nie usłyszałam odpowiedzi przyjaciółki, tylko zaczęłam biec w stronę chłopaka. Szybko do niego do tarłam i gwałtownie uwiesiłam się na jego szyi, i namiętnie pocałowałam. Szybko zostałam odepchnięta. Jego wzrok był ostry, czym mnie zszokował. Nigdy mi czegoś takiego nie zrobił żaden chłopak, a zwłaszcza Jace

- O hej Jace. - Odezwała się moja przyjaciółka, nie wiadomo z kąt, się przy nas wzięła. - Wybacz Su, jest trochę nie na czasie, z informacjami.

- To niech szybko nadrobi. Bo następnym razem nie będę taki miły. - Ton jego głosu był ostry. Aż dreszcze mnie przeszły.

- Spoko pomogę jej. A tak przy okazji to, jak tam. Podobno Clary ciągasz, wszędzie z sobą. Biedaczka.

- Czemu wszyscy to powtarzają?

- Może dlatego, że przesadzasz. Nie jest przecież chora, tylko jest w ciąży. - Uśmiechnął się.

Kim jest Clary? I o jaką ciąże chodzi? Później się dowiem.

- Mówisz jak ona.

- Clary? - Z kiwną głową.

- Wiesz co muszę lecieć. Pogadamy później. - Pożegnał się i odszedł.

- Kim jest ta cała Clary i o jaką ciąże, choć?

- Clary jest jego żoną...- Szok.

- Kiedy Jace Wayland zdążył się ustatkować?

Naprawdę ma na nazwisko Herandale. Długa historia opowiem ci ją później. A jeżeli chodzi o ciąże, to nasz kochany blondasek za kilka dni zostanie ojcem. - Jeszcze większy szok!!!

                                                   
 ***


Jace



To było dziwne. Bardzo. Podszedłem do Clary i dziewczynki. Zaówarzyłem, że trzyma w rączkach, ptaszka ze złamanym skrzydłem. Jej włosy opadają na ramiona spod fioletowej czapki, do tego ma fioletowy płaszczyk koloru nakrycia głowy i czarne spodnie-rurki i buty tego samego koloru.    

tumblr_inline_mqnemzy66c1qz4rgp
  - Clary? - Ciężarna odwróciła się do mnie, a dziewczynka lekko pisnęła na mój widok. Normalna reakcja ludzi.- W porządku?

- Tak. - Mój wzrok padł na dziewczynkę.- To jest...

- Mirabel Lovelace.- Ubiegła ją brunetka. Dziewczynka opowiedziała mi całą historie jak zdobyła znak Igi. Zamurowało mnie. 

W drodze do sierocińca odcknołem się z lekkiego szoku.

- Jace ja jej tu nie zostawię. - Szepnęła Clary z troską w głosie.

- Ja też nie. - Rozumiem swoją zonę... Też nie mógł bym zostawić jej w sierocińcu. Biorąc pod uwagę że możemy jej pomóc, nie ma mowy musi zostać z nami.

    
                                               
 ***


Weszliśmy do sierocińca. Odrazu za drzwiami znajduje się recepcja. Kobieta w starszym wieku zajmuje miejsce za biurkiem, spojrzała ma naszą trójkę. Jej wyraz twarz zrobił się lekko zszokowany a zarazem trochę zły.

- Mirabel! Miałaś wrócić godzinę temu! - Wzdrygnąłem się.

- Proszę na nią nie krzyczeć. Poprosiła ją o pomoc. - Clary stanęła w jej obronie. Jej delikatny głos, wywołał uśmiech na mojej twarzy.

Kobieta spojrzała uważnie na nas.

- W czymś mogę pomóc? - Spytała się recepcjonistka. - Mirabel idź do salonów lub gdziekolwiek. Masz nie wychodzić już w tym tygodniu. Zrozumiałaś? 

Dziewczynka wystraszona kiwnęła głową i poszła na piętro.

- Przepraszam za tą scenkę. Ta nieznośna dziewczyna nie morze zrozumieć panujących tu zasad. Więc w czym mogę pomóc?

- Chcielibyśmy dokonać adopcji.- Z kwitowałem.

- Są państwo pewni? - Spojrzała na Clary. Mój wzrok robił się ostry i powędrował ku kobiecie. - A więc dobrze. Poproszę państwa, abyście udali się do salonu, zaraz dzieci zawołam i będziecie mogli wybrać podopiecznego.

- Niema takiej potrzeby.

- Nie rozumiem?

- Chcielibyśmy zaadoptować Mirabel. - Kobieta zesztywniał i zaniemówiła.

- Jesteście pewni? Ta dziewczyna jest nie okrzesana, nie daje spać po nocach, nie rozumie zasad...

- Jesteśmy pewni.

- W takim razie proszę usiąść zaraz zawołam opiekunkę i dziewczynę.

Usiedliśmy wygodnie w fotelach. Rozejrzałem się dookoła. Ogromny hol, posierodku duże schody prowadzące na piętra. Duże okna, obrazy na ścianach. Kilka minut później do holu weszły kobiety z dziewczynką. Recepcjonistka i pewnie opiekunka. Spojrzała uważne na mnie. Rozpoznałem ją, ta kobieta umieściła mnie przed laty u Lighwoodów.

- Jace Wayland, przepraszam Herandale. Miło mi ciebie znowu widzieć. - Wstałem i uściskałem kobietę. - Tyle lat. Wide że wyrosłeś na przystojniaka.

- Przestań, bo zaraz się zaczerwienie.- Machnąłem ręką.

- Nic się nie zmieniłeś. Nic a nic.

- To moja żona Clarissa. - Dziewczyna w stała i podała rękę opiekunce.

- Miło mi panią poznać.

- Mi ciebie też kochanie... Widzę że spodziewacie się dziecka.

- Tak, i na pewno będzie takim ciachem jak ja.

Wszystkie spojrzałyśmy na Jace'a który skrzyżował ręce. Mirabel wybuchnęła śmiechem. My zaraz za nią.

- Jak ty z nim wytrzymujesz?

- Bywa ciężko, ale daje rade.

Usialiśmy przy biurku. Jace wziął dziewczynkę na kolana i zaczęliśmy wypełniać dokumenty. Po kilku chwilach sączyliśmy.

- Kochanie idź się pakować. - Poleciła recepcjonistka. Mirabel podała ostrożnie ptaszka Clery.

- Mogłaby go zatrzymać, przynajmniej do momentu jak wyzdrowieje?- Clary się uśmiechnęła.

- Naturalnie.

Brunetka wbiegła po schodach. Opiekunka podała nam kartkę z informacjami.



Mirabel Lovelace.

  Data urodzin: 2.12.204, Czyli ma dziesięć lat.                                                                                     
  Data przyjęcia: 08.03.2014
  Alergie: Brak.
  Rodzina: Jima i Jozef Lovelace i siostra Anabef Lovelace ( Nie żyją)
  Bliska rodzina: Brak.

Nocna Łowczyni od urodzenia. Szkolenie rozpoczęte z biologicznym ojcem. Szkolenie przerwane wraz z pobytem w placówce opiekuńczej. Dziewczyna często bywa nieznośna, hałaśliwa i nie daje spać w nocy rówieśnikom. Pochodzi z dobrego domu. Najbliższa rodzina została zabita przez Igę (Uczennica Valentine).



Po chwili zbiegła ze schodów, z żeczami. Podeszłem do niej i w ziołem, od niej bagaż.

- Dziękuje. - Jej słodki głosik rozbrzmiewał w pomieszczeniu niczym melodia.

Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do domu.

                                                   
 *** 


Clary



Wchodząc na teren posiadłości usłyszałam westchnięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam jak dziewczynka, stoi w miejscu wpatrując się w dom. Podchodzę do niej i kucam.

- Wszystko w porządku, aniołku? - Dziewczynka spojrzała na mnie. Jej szaro-zielone oczy błyszczały niczym gwiazdy na niebie. Z kiwnęła głową i się mocno do mnie przytuliła.

- Dziękuje, za wszystko co dla mnie robicie.

- Nie musisz dziękować... - Uśmiechnęła się uroczo.

- Wejdziecie do sierodka czy macie zamiar tam siedzieć?! - Głos Jace przerwał mi.

- Zawsze taki jest?

- Nie. Ale często pozuje na takiego. Za jakiś czas przyzwyczaisz się. - Wstałam a Mirabel chwyciła mnie za rękę, ruszyłyśmy do sierodka domu.

Dziewczynka stanęła na sierodku pokoju i zaczęła się dookoła rozglądać.

- Ale tu ładnie.

Podeszliśmy do brunetki.

- Wszystkie pokoje gościnne podobnie wyglądają. Przynajmniej tak mi się wydaje. Więc wybierz jeden. - Zaproponował blondyn. Dziewczynka skinęła głową. - Jak chcesz to możesz się rozejrzeć.- Mirabel automatycznie wystartowała.

Opadłam na kanapę wraz z Jace'm. Położyłam głowę na jego kolanach. Zaczął wodzić ręką po moim brzuchu.

- Wiesz co, mam małą niespodziankę. - Spojrzałam na niego niepewnie.- Spokojnie przeżyjesz.- Odetchnęłam z ulgą zaraz potem wstaliśmy.

Chwycił delikatnie moją dłoń i pociągną na piętro. Ruszyliśmy korytarzem na północ. Mijaliśmy pokoje a nawet naszą córkę. W końcu zatrzymaliśmy się przed drzwiami. Jestem ciekawa co za nimi się kryje, a zarazem się boje.

- Otwórz.

pokoik-dla-niemowlaka-niemowlecia-jak-urzadzic-pomysly-28
Wykonałam polecenie męża. Moim oczom ukazał się brązowo-zielony pokój dla dziecka.

Zaniemówiłam z wrażenia.

- Podoba ci się?

- Nawet bardzo. … Kiedy to zrobiłeś?

- Odwróciłam się do niego. Jego oczy błyszczały, będąc skierowane na mnie.

- Nie powiem. Bez dwóch zdań, widzę, że niespodzianka się udała. - Widać było, że jest szczęśliwy jak nigdy. - Brakuje mi to tylko syna, który niestety uczepił się mojej ukochanej.

- Zbliżył swoje usta do moich. Ten gest przerodził się w namiętny, a zarazem zachłanny pocałunek.

ten

- Wybrałam!!! - Usłyszałam krzyk Mirabel.

- Lepiej chodźmy. - Zaproponowałam.

Zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy w stronę krzyku.

Mirabel stała na sierodku pokoju. Wybrała chyba największy pokój / sypialnie w domu. Ściany, jak i podłoga obite tym samymi ciemnymi panelami, sufit jasnoróżowy, kanapa biała na pomarańczowym dywanie a za nią szklana szyba, za którą znajduje się część sypialna. Poduszki na parapetach i na podłodze do tego kilka małych stolików, obrazów, osobna łazienka i garderoba. Do tego wszystkiego dużo wolnej przestrzeni.

Dziewczynka odwróciła się i spojrzała na nas.

- Ten pokój najbardziej mi się podoba. Mogłabym w nim zamieszkać?

Oboje się uśmiechnęliśmy.

- Pod warunkiem, że dostane, dużego buziaka. - Zaproponował Jace. Dziewczyna podbiegł do blondyna, wskoczyła w jego objęcia i dała mu dużego buziaka w policzek. - Więc teraz pokój jest twój. Jak chcesz, możesz go urządzić jak żywnie ci się podoba.

- Dziękuje. - Po chwili namysłu dodała- Tato. - Oczy Jace'a rozbłysły na dźwięk tych słów.

- Już mi się podoba. - Przytulił ją jeszcze mocniej. Po czym ostrożnie odstawił. Podeszła do mnie i równie mocno przytuliła.

- Dziękuje … mamo. - Uśmiech zagościł na mojej twarzy. - Pomożecie mi się rozpakować?

- Oczywiście aniołku.

Resztę dnia spędziliśmy razem. Po skończeniu rozpakowywania zrobiliśmy wspólnie kolację. Dzisiaj przekonałam się, że Jace będzie i jest wspaniałym ojcem.

Po zjedzeniu posiłku wszyscy udaliśmy się na spoczynek do swoich sypialni.

Wzięłam długą kąpiel, a Jace postanowił mi towarzyszyć. Siedzieliśmy w objęciach, całując się i przytulając. Jakoś tak wyszło, że po skończeniu kąpieli, kochaliśmy się prawie do rana.



Tym razem rozdział wyszedł mi dłuższy.  Tak jak obiecałam jest dzisiaj.  Mam nadzieje że się podoba. Zachęcam do komentowania i życzę miłego popołudnia.

PS.: Co byście powiedzieli na nowy wystrój na stronie. ( Zmiana szablonu) Piszcie w komentarzach.   :lol:

z-sagi-quotdary-aniolaquot