Clary
Budzę się, ale nie otwieram oczu. Czuję jak ktoś bawi się moimi włosami, od razu wiem kto to. Przekręcam się do Jace'a i w niego wtulam, on natomiast obejmuje mnie mocno.
- Jak się spało pani Herandole?
Uśmiecham się nieświadomie.
- Dobrze.
Całuje go namiętnie. Jace, obrócił nas i teraz to on leżał na mnie. Zaczęłam błądzić rękoma po jego plecach, rękach i ramionach. Całuje mnie po policzkach, szyji, piersiach i wrócił do mich ust. Nasze nogi w którymś momencie się splotły.
- Kocham cię Clary. - Wypowiada pomiędzy pocałunkami.
- Ja ciebie też, ale powinniśmy iść na śniadanie. - Przekręcił się na plecy.
- Skoro musimy. - szybko go pocałowałam i nałożyłam na siebie koszulkę leżącą na podłodze.
Z szafy wyciągam czarne rurki, różową bluzkę z czarnym kołnierzykiem oraz czarne botki na koturnie. Idę do łazienki, biorę szybki prysznic. Wychodząc z kabiny, owijam się dużym ręcznikiem. Susze i rozczesuje włosy. W tym momencie do łazienki wchodzi Jace. Przytula się do mnie i całuje w szyję. Uśmiecham się lekko. Chłopak odsuwa się od mnie i znika pod prysznicem.
Szybko się ubieram, myje zęby, układam włosy i robię lekki makijaż, po czym wychodzę z łazienki.
Siadam na łóżku, a po kilku chwilach Jace, wychodzi z łazienki. Ubrany jak zawsze na ciemno. Czarne buty i spodnie oraz granatową koszule. Włosy ma w lekkim nieładzie co dodaje mu uroku.
- Idziemy?- Pyta podchodząc do mnie. Nie odpowiadam, tylko chwytam jego dłoń.
***
Wchodząc do jadalni, słychać fale krzyków kłótni. Spoglądam na Jece'a. Wzrusza ramionami.
- O co chodzi? - Odzywa się mój narzeczony.
O mój borze. Jeszcze to do mnie nie dotarło, że jesteśmy zaręczeni.
- Ta kobieta, która uważa się za moją matkę!- Odezwała się Isabell wskazując na Marysie.- Twierdzi, że musimy się przenieść do Idris!!!
Oboje spojrzeliśmy na dziewczynę pytająco. Izz wyszła, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż podskoczyłam. Chciałam pobiec za nią i się dowiedzieć, o co chodzi, ale Jace mnie powstrzymał i ścisną moją dłoń trochę mocniej.
- Clave chce, aby na jakiś czas wszyscy Łowcy znaleźli się w Idris... - Tłumaczy nam Marysie.
- Podobno chodzi o zabójstwa Nephelim. Chcą dla naszego bezpieczeństwa sprowadzić nas do stolicy. - Dokończył wyjaśnienia Robert.
W pomieszczeniu nikogo nie było oprócz naszej czwórki. Spojrzenie Marysie, nagle ląduje na mojej dłoni z pierścionkiem. Kobieta się uśmiecha i podchodzi do nas.
- Jace, Clary tak się ciesze! - Zaczyna nam gratulować wraz z mężem.
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
- Kiedy wyjeżdżamy? - Zwracam się do szatynki.
- W sumie to po obiedzie. Dlatego zaraz powinniśmy iść się pakować. - Zaczęła nam wszystko wyjaśniać. Jace zaproponował, abym wraz z nim zamieszkała na ten czas w posiadłości Harendelów. Nie ukrywam, że się ucieszyłam na tę propozycję. Wszyscy się zgodziliśmy.
Po zakończeniu posiłku skierowaliśmy się do swoich pokoi.
Wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować wszystkie ubrania, kosmetyki i oczywiście broń wraz ze szkicownikiem i przyborami. Drzwi gwałtownie się otworzyły, w momencie, gdy zamknęłam bagaż. Staną w nich Jace. Wszedł do sierotka i usiał na łóżku.
- Hej. - Usiadłam obok niego. Chłopak gwałtownie mnie pocałował.- Co się stało?
- Nic po prostu przyszedłem ci powiedzieć, że jednak za godzinę wyjeżdżamy. Coś się przesunęło. Wiesz, jaka jest Marysie.
Wiem, że krótki ale mam nadzieje że się spodoba. ;-)*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj o komentarzu Nephelim.