Jace
Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że Clary nie ma w łóżku. Rozejrzałem się dookoła, nie ma jej nigdzie w pokoju. Zerknąłem na zegarek stojący na szafce nocnej 0:00 (północ.).
Szukaj jej. - Nakazał głos w mojej głowie.
Wyszłem z sypialni i moim oczom ukazała się postać mojej ukochanej, unoszącej się pół metra nad ziemią.
Wyglądała jag by, sunęła w powietrzu.
Bądź cicho. Nie buź jej. Nic nie rób. - Znów ten głos, dziwnie mi znajomy. Posłuchałem go w jakimś stopniu. Ruszyłem za nią.
Rudowłosa w jednym momencie była na szczycie schodów, a w następnym na ich początku. Zbiegłem po nich. Clary stała naprzeciwko ściany, wpatrując się w nią pustym wzrokiem.
Złożyła obie dłonie, a następnie powoli od siebie odsunęła, tworząc Stele która zawisła w powietrzu. Chwyciła ją i zaczęła tworzyć runę na ceglanej ścianie. Tego znaku wcześniej nie widziałem. Przypomina wymyślny klucz z wieloma zawijasami.
Gdybym tego nie widział na własne oczy, pomyślałbym, że to jest kiepski żart, ale tak nie jest.
Co tu się dzieje? Zaczęły mnie ogarniać przeróżne myśli.
W miejscu narysowanej runy ukazały się spiralne schody. Dziewczyna zaczęła nad nimi lecieć oczywiście w dół. Roszyłem po nich. Moim oczom ukazał się ogromny tunel prowadzący na północ. Rozejmem się dookoła. Clary nigdzie nie ma i nie słychać. Wkońcu zdecydowałem ruszyć korytarzem.
***
Dotarłem do pomieszczenia wyglądającego dziwnie znajomo. Kamienne ściany pokryte śladami wilgoci... i jeszcze innymi ciemnymi planami. Na podłodze nabazgrolone są pentagramy i runy. Między nimi tu i uwdzie leżą białe kości. Nie wszystkie zwierzęce. W kwadratowym pomieszczeniu dwie ściany są puste, na jednej są pułki z książkami, miksturami i różnymi probówkami oraz flakonikami, a na drugiej rozdarty materiał.
Już wiem gdzie jestem Pod ruinami posiadłości Waylandów, a dokładniej w tajemnym laboratoriom Valentina. Wszędzie bym poznał ten silny zapach.
Ostatnim razem, gdy byłem tu z Clary, nie było tego tunelu.
Dziewczyna stała w miejscu gdzie jest rozdarty materiał. Zacząłem iść w jej stronę.
Zatrzymałem się w połowie drogi, ponieważ moim oczom ukazało się biało-złote światło, z którego wyszedł Ithuriel. Anioł jest ubrany cały na biało. Czego innego się spodziewać?
Jacie Herandele wiedziałem, że tu przyjdźcież, za ukochaną.
Wytrzeszczyłem oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę i słyszę.
~ Chłopcze wiem, że masz pytania, ale nie mamy dużo czasu. Sprowadziłem cię tutaj, aby was ostrzec, przed uczniem Valentina, o którym nikt nie wiedział. Jest ni...
- Anabef Lovelace.- Przerwałem Aniołowi.
~ Otóż się mylisz, Anabef została zabita przez uczennice Morgenaterna Idę. Dziewczyna podszywa się pod zmarłą. Nie lekceważcie jej, jest potężnym Nefelime, która podobnie do zmarłego Jonathana ma w sobie krew demona, tylko w mniejszej ilości, ale również krew Fere i Likantropów. Co robi z niej trudnego przeciwnika. Na razie nie wiem jak ją pokonać, ale wieżę, że coś wymyślicie. Na szczęście dziewczyna nie przeistacza się w wilkołaka. Kiedy dowiem się czegoś istotnego, przekażę wam to.
Po zakończeniu wypowiedzi zerkną z uśmiechem na Clary i znikną w świetle. Dziewczyna upadła nieprzytomna na podłogę. Podbiegłem do niej i wziąłem na ręce.
***
Przyłożyłem narzeczoną ostrożnie na łóżku i zacząłem tworzyć ognistą wiadomość do Lighwoodów.
Przyjdźcie do nas po południu, to bardzo warze. Nic nie mówcie i nie zabierajcie ze sobą Anabef.
Jace
Narysowałem na kartce, runę a ta się spaliła. Spojrzałem na Clary i dostrzegłem, jak się poruszyła.
Wziąłem szybki prysznic, położyłem się i przytuliłem do rudowłosej, w taki sposób, że brzuchem dotykałem jej pleców. Jedną rękę położyłem pod jej głowę, a drugą obiołem z czułością.
Pocałowałem ją lekko za uchem.
- Śpij dobrze Clary.
Mam wielką nadzieje, że rozdział się spodobał. Jestem z niego bardzo zadowolona. Jeżeli macie jakieś uwagi lub pomysły na następne rozdziały to śmiało piszcie w komentarzach do których gorąco zachęcam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj o komentarzu Nephelim.