Moje opowiadania są kontynuacją przygód bohaterów książek z cyklu ,,Dary anioła”. Opowiadanie zaczyna się jakiś rok po ostatecznej śmierci brata Clare, Sebastiana. Będą nowi bohaterowie jak i wrogowie. Czy może Valentine miał ucznia o którym nikt nie wiedział? Czy tajemnicze zabójstwa Nefelim się wyjaśnią? Czy miłość wystarczy do przeżyci?

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 17 ,, A jednak"



Jace




Całą drogę krążyłem myślami do opowieści Clay. Muszę odnaleźć Willa nie spocznę, dopóki tego nie zrobię. Mój mały synek, musi wrócić o domu. Skoro ja czuję taki ból to, co musi czuć Clary. Od tamtego dnia jest coraz gorzej. Praktycznie nie sypia i nie je. Robimy wszystko szybko, aby zająć się poszukiwaniami. Magnus nie znalazł żadnym śladów chłopca, ale podświadomość coś mi mówi, że to ten dzień, dzień, w którym wszystko zmieni się na owo.

- O czym tak rozmyślasz? – Słodki głos mojej żony wyrywa mnie z zamyśleń. Przytula się mocniej do moich pleców, dzięki czemu czuję się pewniej.

- O wszystkim i o niczym. – Odpowiadam wymigująco.

Kiedy docieramy na miejsce, cieszę się, że Powstrzymaliśmy Mirabel przed pójściem z nami. To miejsce wygląda jak pobojowisko. Trawy popalone, drzew połamane a na środku tego wszystkiego stoi postać. To chyba kobieta. Z chodzę z konia i pomagam żonie. Wszyscy rozdzielamy się. Spoglądam na Clary i widzę, że coś jest nie tak. Kompletnie zamarła i wpatruje się w postać z szeroko otwartymi oczami.

Coś jest nie tak. Podpowiada mi podświadomość. Gestem pokazuję, aby czekali na mój znak. Nagle Clary robi krok do przodu, nadal wpatrując się w postać. Po chwili dociera do niej. Zaczynają rozmawiać. Postać opuszcza pelerynę i ukazuje się...

- Iga. – Warczę do siebie cicho.

Dostrzegam przy nach małego chłopca z blond czuprynkom. Zamieram.



Clary



Ta postać wygląda jak z mojego snu. Serce mi przyspiesz a krew w żyłach, buzuje. Nie mogę wykonać żadnego ruchu, jedyne co mogę to wpatrywać się w tę kobietę. Wiem, że Jace przypatruje się mi i zatrzymał innych przed atakiem.

Nagle odzyskuję kontrole nad ciałem i robię pierwszy krok w stronę kobiety. Czuję na plecach spojrzenie blondyna.

Kiedy docieram do Kobiety, ta się odwraca w moją stronę. Spod jaj peleryny wyłania się mały chłopczyk. Wygląda jag by miał niecały rok. Jego szmaragdowe oczy i Blond czuprynka przekonują mnie, że to jest mój mały…

- Will. – Szepczę z ogromną ulgą i nadzieją na leprze jutro.

Chłopiec wpatruje się we mnie. Wygląda na bardzo wystraszonego.

- Zgadza się. - Kobiety głos jest dosyć ostry. – Jest to twój William. – Warknęła.
Kobieta z ciąga, długą pelerynę, ukazując swoje blond loki opuszczone na ramiona kaskadami. Wszystko zaczyna się we mnie buzować.

- Iga. - Tym razem to ja warczę.

- Och jak dobrze, że pamiętasz moje imię. Już myślałam, że będzie potrzebować przypomnienia. – Wydaje się rozbawiona.

- Dlaczego to robisz?

- Co robię? Odbieram, to co powinno być moje? – Nie odpowiadam, tylko kręcę głową. – To ja powinnam był ożenić się z Jace’em, to ja powinnam być matką tego dziecka, to ja…

- Robisz to dlatego, że Jace cię Nie chciał?

- Nie! Robię to z zemsty. – Spoglądam na nią ostrożniej.

Nagle dostrzegam, że bez przerwy ma rękę z tyłu dokładnie tam gdzie jest Will. Will, który na łzy w oczach. Co ona robi mojemu synkowi?

Kontem oka dostrzegam jak Isabel, Alec, Luce, Maryję i Robert ostrożnie do nas się skradają.

Nagle Robert atakuje dziewczynę, a ta upada, przygniatając swoją masą Willa. Szybko się podnosi i zaczyna walczyć. Ja natomiast padam obok synka na kolana. Na widok ostrza wbitego w jego klatkę piersiową zaczynam płakać. Przeciągam go ostrożnie na swoje kolana i ostrożnie przytulam. Nagle ktoś łapie mnie za ramię. Wiem, że to Jace. Chłopak pada na kolana obok nas.

- Jace… I co teraz? – Pytam, już szlochając. – Jest za mały na znaki, więc runy odpadają. – Moje cierpienie się powiększa.

- Skarbie coś wymyślę – Słychać, że powstrzymuje łzy. – Może Magnus coś zaradzi. – Nadzieja wypływa z niego falami.



***



Z tego, co wiem to Isabel, przebiła na wylot serce Igi. Jakaś część mnie cieszy się z tego powodu. Obecnie wszyscy włącznie z Mirabel czekamy na efekty pracy Magnusa. Cała chodzę a serce, wali jak oszalałe. Mocniej przytulam się do męża, z ogromną nadzieją z to jakoś pomoże.

Nagle drzwi od sypialni Willa się otwierają. Wychodzi z pokoju Magnus. Nic nie da się odczytać z jego twarzy.

- I co? – Jace ponagla czarownika.

- Uspokój się. Zrobiłem wszystko, co się dało. Chłopiec żyje. Gdyby nie anielska krew w jego żyłach nie Jestem pewien czy by się udało. No cóż wpadnę jutro, aby zobaczyć jak się czuje nasz mały pacjent.



Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Przeprasza, że tak długo nic nie dodawałam. Uprzedzam, że zbliżamy się już do końca. Zachęcam do komentowania i błagam was o wybaczenie.

PS. Są nowe rozdziały na moich pozostałych blogach.

- Dary Anioła — Inna Historia: LINK

- Trylogia czasu — Opowiadania: LINK   (blog.pl) kub LINK ( Blogger) ( Osobiście wole ten drugi link. Zdecydujcie sami. Na obu linkach jest ta sama treść.) 

                                 ygjv

4 komentarze:

  1. Super super super czekam na NEXT! :) #Saba

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Zakochałam się w tym blogu. <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty i opowiadanie.... W O W !<3 Nominuję cię o LIEBSTER BLOG AWARD !!!
    Więcej: http://daryaniolanefilim.blogspot.fi/2015/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy next?
    Boskie. <3. Julia

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj o komentarzu Nephelim.