Clary
Po skończeniu posiłku wszyscy przenieśliśmy się do salonu. Ja siedziałam razem z Jace'm na dużej sofie, Izz i Alec na drugiej a Anabef w fotelu przy kominku. Siedzimy w ciszy. Moja przyjaciółka bez przerwy coś pisze na telefonie podobnie do swojego brata. Blondynka czyta jakąś książkę, a mój ukochany zachowuje się nerwowo, w końcu przerywa cisze.
- Clary przejdziesz się ze mną? - Pyta wstając.
Zachowuje się dosyć dziwnie. Teraz to on coś kombinuje.
Nie odpowiedziałam, tylko wstałam. On złapał mnie za rękę i wyszliśmy na korytarz. Dlaczego on się tak denerwuje? Przecież Jace prawie nigdy się nie denerwuje, a jeśli już to w wyjątkowych sytuacjach.
- Jace co się dzieje?
- Czemu sądzisz, że coś się dzieje? - Odpowiada pytaniem na pytanie.
- Przecież widzę, nie jestem ślepa. Wiesz, mam coś takiego jak oczy. - Powiedziała, pokazując na moje oczy. Oboje się roześmialiśmy. Chociaż tyle.
- Czemu sądzisz, że coś się dzieje? - Odpowiada pytaniem na pytanie.
- Przecież widzę, nie jestem ślepa. Wiesz, mam coś takiego jak oczy. - Powiedziała, pokazując na moje oczy. Oboje się roześmialiśmy. Chociaż tyle.
Nagle zorientowałam się, gdzie Jace mnie prowadzi. Do oranżeryjni. Stanęliśmy w miejscu naszego pierwszego pocałunku. Nagle usłyszałam bicie dzwonów.
- Północ.- Szepną do mojego uch Jace. Zadrżałam.
Nagle jeden z ciasno zamkniętych pączków zaczął drżeć. Po chwili robi się dwukrotnie większy i pęka. Wrażenie jest takie jakby oglądać film w przyspieszonym tempie. Delikatne zielone łodygi się otwierają. Uwalniając ściśnięte w środku płatki oprószone jasnozłotym pyłem lekkim jak talk.
Odwracam się do Jace'a, a ten się tylko uśmiech jak anioł.
- Clary, zagrajmy w grę.
- Dobrze.
- Zadam ci pytanie, a ty musisz powiedzieć rzecz, która przyjdzie ci do głowy. Gotowa? Okej. Niebieski czy zielony?
- Zielony.
- Babeczka czy ciasteczka?
- Ciasteczka!
- Nowy Jork czy Londyn?
- Nowy Jork.
- Wyjdziesz za mnie?
- Tak. Czekaj co?
- Dobrze.
- Zadam ci pytanie, a ty musisz powiedzieć rzecz, która przyjdzie ci do głowy. Gotowa? Okej. Niebieski czy zielony?
- Zielony.
- Babeczka czy ciasteczka?
- Ciasteczka!
- Nowy Jork czy Londyn?
- Nowy Jork.
- Wyjdziesz za mnie?
- Tak. Czekaj co?
Nie wiem nawet, w którym momencie Jace ukląkł na jedno kolano.
- Tak. Clarisso Adele Fray wyjdziesz za mnie? - Mówiąc te słowa otworzył pudełeczko ze srebrnym pierścionkiem z błękitnym szafirem pośrodku, który otaczają cyrkonie.
Zabrakło mi słów. Po chwili jednak udało się wypowiedzieć tylko...
- TAK
Jace z ulgą wypuścił wstrzymywane powietrze. Włożył pierścionek na odpowiedni palec mojej dłoni. Rzuciłam się na jego szyję i pocałowałam, on odwzajemnił ten pocałunek, który zaczął stawać się coraz bardziej zachłanny. Swoje palce wplotłam w jego złote lok, a drugą błądziłam po jego plecach szyji i ramionach. On też wplótł swoje palce w moje włosy, a drugą obejmował w pasie. Pocałunek staje się coraz bardziej namiętny i intensywny. Nagle podniósł mnie, nie przestając całować. Lekko pisnęłam z zaskoczenia.
Zaniósł mnie do mojego pokoju. Położył na śrotku łóżka, a ja pociągnęłam go za sobą.
Zaczął mnie całować po szyji, ramionach i wrócił do moich ust. Moje ręce błąkały się po jego plecach, aż natknęły się na krawędź jego koszulki. Pociągnęłam ją do góry i z niego zdjęłam. On zrobił to samo z moją. Zaczęliśmy się bardziej intensywnie całować i ściągać z siebie nawzajem ubrania...
Mam nadzieje że rozdział się podoba. A to coś na osłodę dnia mam nadzieje że się spodoba ;-)*
Mym.... Zrobiło się gorąco!
OdpowiedzUsuńRozdział cudny. Ha zaręczeni!
Uwielbiam!