Moje opowiadania są kontynuacją przygód bohaterów książek z cyklu ,,Dary anioła”. Opowiadanie zaczyna się jakiś rok po ostatecznej śmierci brata Clare, Sebastiana. Będą nowi bohaterowie jak i wrogowie. Czy może Valentine miał ucznia o którym nikt nie wiedział? Czy tajemnicze zabójstwa Nefelim się wyjaśnią? Czy miłość wystarczy do przeżyci?
sobota, 24 stycznia 2015
Prolog
Dzień dobry jestem Anabef Lovelace i przybyłam tutaj na szkolenie na nocnego łowcę.- Zaczęła dziewczyna, którą dostrzegłam, gdy się odezwała. Ma długie blond włosy spadające na jej ramiona spiralami, idealnie wyglądają na tle bladej cery. Jej błękitne oczy dopełniają cały efekt. Na moje okonie morze mieć nie więcej niż szesnaście lat.
- Proszę usiąść.- Mój głos zabrzmiał dość ostro.- Jestem Marysie Lightwood i prowadzę ten Instytut. - Na twarzy dziewczyny niespodziewanie dostrzegłam coś w rodzaju strachu. Morze mi się wydawało, ponieważ to, to znikł tak szybko, jak się pojawiło. - Z tego, co mi wiadomo, miałaś przybyć, dopiero w poniedziałek. - Wyprostowałam się i zaczęłam, bacznie się przyglądać dziewczynie.
- Owszem, ale ojciec musiał wyjechać a matka, pomaga w Instytucie w Dani. Więc postanowiliśmy wspólnie, że wyjadę wcześniej. Rodzice mówili, że wysłali wiadomość. - Blondynka wydaje się dość pewna siebie.
- No cóż dobrze. Zaczniesz od jutra. - Sięgnęłam do szuflady biurka, z której wyciągnęłam kartkę i podałam dziewczynie. - To jest twój plan zajęć. W razie jakichkolwiek pytań proszę zgłosić się do mnie lub do innych mieszkańców Instytutu. - Moja szybka i stanowcza wypowiedź wpędziła dziewczynę w coś, w rodzaju strachu, ale znów przez krótki czas. Wzięła kartkę odemnię i zaczęła jej się przyglądać. - Jakieś pytania?
- Tak jedno. To tak na poważnie? - Widząc mój wyraz, twarzy przełknęła. - Więc nie. - Opuściła wzrok z zakłopotaniem.
-Owszem no cóż. Zaraz pokaże ci ktoś pokój.
W tym momencie drzwi do biblioteki otworzyły się i do środka wszedł Jace, zaczynając mówić.
- Marysie wiesz, o której będzie... - Nagle zamilkł, kiedy zobaczył dziewczynę. Na mojej twarzy pojawił się nieświadomy uśmiech, gdy zobaczyłam te ogniki w jego oczach. Ma na sobie czarny T-shirt, przez który widać zarysy run i tego samego koloru spodnie i buty. Bled włosy są w nieładzie, co dodaje mu uroku.
- Jace mógłbyś oprowadzić Anadef, po Instytucie i wskazać pokój. Byłabym ci bardzo wdzięczna. Muszę coś załatwić.
Chłopak skinął mi głową na znak zgody. Zdziwiło mnie to, żadnego sprzeciwu, sarkazmu po prostu nic. Mogę po prostu, się domyślać co się stało.
-No dobrze więc chodźmy – skinął głową i ruszyli w stronę drzwi.
- Jace! - Chłopak odwrócił się do mnie. - Będzie przed kolacją.
- Dzięki. Nie masz pojęcia, jak się denerwuję.
- Nie masz powodu. - Podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia, aby dodać mu otuchy. - Ona cię bardzo kocha i ty ją też, myśl pozytywnie. Moim zdaniem bardziej powinieneś się bać tego jak powiecie o tym Jockline.
Na twarzy chłopaka pojawiło się przerażenie. Co ścisnęło moje serce. Przecież on nigdy się niczego nie bał. Choć trochę go rozumiem, sama bym się bała na jego miejscu.
- Wielkie dzięki. – zaczął z sarkastycznie. Powrócił stary Jace.- Dałaś mi kolejny powód do tego, aby to przełożyć. - Zakończył i wyszedł. Od razu się roześmiałam.
No cóż mam ogromną nadzieję że rozdział wam się spodobał. ;-D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawie się zapowiada :-) Ale mam zaległości no nic lecę czytać dalej ;-)
OdpowiedzUsuńSuper się zapowiada.
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej.