Moje opowiadania są kontynuacją przygód bohaterów książek z cyklu ,,Dary anioła”. Opowiadanie zaczyna się jakiś rok po ostatecznej śmierci brata Clare, Sebastiana. Będą nowi bohaterowie jak i wrogowie. Czy może Valentine miał ucznia o którym nikt nie wiedział? Czy tajemnicze zabójstwa Nefelim się wyjaśnią? Czy miłość wystarczy do przeżyci?
sobota, 24 stycznia 2015
Rozdział 5 ,,Posiadłość Heronadlów ”
Clary
Po wejściu do domu przekonałam się, że wszystko jest takie, jak zapamiętałam. Duży widny z otwartą przestrzenią salon urządzony dość nowocześnie, w kolory metaliczne, szarości, czernie i gdzieniegdzie biele oraz berze.
Długa kanapa a przednią dwa okrągłe stoliki a nad nimi lampa, za nią czarno, szklane schody prowadzące na piętro gdzie znajdują się sypialnie i łazienki. Są też fotele i telewizor z rzuconym specjalnym czarem, dzięki czemu odbiera tylko kazały ze świata cieni. Z salonu jest wejście od kuchni. Pomieszczenie w podobnej kolorystyce do salonu. Duża ilość drewnianych szafek, wyspa z białym blatem a nad nią, żyrandol przypominający spadające liście.
Dalej jest jasna jadalnia w kolorach bieli i niebieskiego, dużym drewnianym stołem.
Następny jest gabinet i biblioteka w jednym, to pomieszczenie różni się kompletnie od pozostałych. Jest w nim zachowana jakaś część historii oraz prostota. Jest okrągły i przytulny z białym kominkiem.
Za kolejnymi drzwiami mieści się piwnica, w której znajduje się sala treningowa, a dalej sala muzyczna gdzie jest miejsce fortepianu.
- Witam w domy. - Zażartował ukochany. Chociaż niedługo nim się stanie.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przypomniałam sobie wszystkie miłe chwile spędzone tu z Jace'm. Spojrzałam ukradkiem na chłopaka i dostrzegłam, że też się uśmiecha. Pewnie go też naszła fala wspomnień.
- Czemu się uśmiechasz? - Jego głos wyrwał mnie z zamyśleń.
- Tak po prostu. - Nadal uśmiech widnieje na mojej twarzy.
Zanieśliśmy rzeczy na górę i ruszyliśmy do salonu. Usiadłam wygodnie na kanapie, a blondyn się na niej wyciągną. Położył głowę na moich kolanach, a ja zaś zaczęłam się bawić jego włosami.
Po kilku minutach siedzenia w ciszy, która nikomu nie przeszkadzała, usłyszałam lekko zachrypnięty głos blondyna.
- Miałaś mi powiedzieć, o co chodziło Izz.
Spojrzałam w jego złote oczy wypełnione troską, której nie próbował nawet ukryć.
- Więc chodzi o to, że... - Opowiedziałam mu całą naszą rozmowę. W połowie mojej wypowiedzi gwałtownie się podniósł i usiadł. Swój wzrok bezpośrednio skupił na mnie. - Obiecaj, że na razie nie będziesz się w to mieszać. Obiecaj.
Widząc moje spojrzenie, niechętnie uległ.
- Dobrze obiecuje.
Uśmiechnęłam się i lekko swoimi ustami musnęłam jego.
- Dlaczego mam się nie mieszać? - Przytulił mnie.
- Sama chce coś zrobić. Przyjdzie, jeżeli będzie chciała ci powiedzieć lub, potrzebować pomocy.
Jace patrzył na mnie, jag bym była jedyną i najpiękniejszą gwiazdą na niebie, która jakimś cudem się tam znalazła.
Cmoknęłam go w policzek i wyswobodziłam z jego objęć.
- Pójdę się położyć.
Poszłam do sypialni, w której oprócz drzwi wejściowych znajdują się tam dwie pary innych.
Jedne prowadzą do garderoby a drugie do łazienki.
Z garderoby wyjęłam cienką, satynową na, wąskich ramiączkach, sięgającą do połowy ud koszule nocną w kolorze purpurowym.
Weszłam do dużej łazienki.
Wzięłam prysznic, włożyłam koszule, doprowadziłam włosy do porządku i położyłam się do łóżka. Leżałam tak przez kilka minut, rozmyślając o słowach przyjaciółki, do momentu, gdy usnęłam.
***
Izabell.
Po rozmowie z Clary czuje się trochę lepiej, ale wiem, że muszę powiedzieć innym. Jak to zrobić bez narażania najbliższych? Kogo Anabef lubi najbardziej? Jest w ogóle ktoś taki? Wtedy przypomniałam sobie, jak patrzy na Jace'a, z pragnieniem i niekiedy pożądaniem, wpatruje się w niego jak, w obrazek.
Zerwałam się z łóżka i jak myszka wymknęłam się z domu. Szybkim krokiem ruszyłam do posiadłości.
Herondalów. Nawet nie wiem, kiedy stanęłam przed drzwiami i nerwowo zapukałam. Po kilku sekundach otworzył mi przyszywany brat.
- Wiem, że jest późno, ale muszę z tobą porozmawiać, to bardzo ważne.
***
Jace
- Pójdę się położyć. - Oznajmiła Clary i wyszła z salonu.
Weszłem do kuchni, wyjąłem szklankę z szafki i nalałam do niej wodę. Wypiłem zawartość i odstawiłem szklankę do zmywarki.
Już kierowałem się w stronę schodów, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Szybkim ruchem je i ujrzałem stojącą za nimi Isabell.
- Wiem, że jest późno, ale muszę z tobą porozmawiać, to bardzo ważne.
W głowie rozbrzmiewały mi słowa Clary ,,Przyjdzie, jeżeli będzie chciała ci powiedzieć lub, potrzebować pomocy.” Moja ukochana miała rację, przyszła.
- Jasne wejdź.
Wygodnie usiedliśmy w salonie.
- Jace. - Zaczęła. - Chodzi o to, że Anabef …
- Wiem Clary mi wszystko opowiedziała.- Przerwałem jej.
- Co?! Przecież miała zachować to dla siebie.
Widząc roztrzęsione oczy i smutną minę Izz, przytuliłem ją. Moja siostra prawie przed nikim nie potrafi się otworzyć. Robi to dopiero, wtedy gdy zyska pewność, że dana osoba jej nie skrzywdzi i morze jej zaufać. Naprawdę jest wrażliwa i delikatna.
- Izz pamięta że mi możesz mi zaufać i powiedzieć wszystko. - Pocałowałem ją w czoło i zacząłem pocieszać. Chyba wiem, co by mogło ją trochę uspokoić. Czy to odpowiednie w tej sytuacji? No cóż raz kozi śmierć.- Jeżeli chodzi o to, że moja kochana narzeczona się wygadała, to przeze mnie.
Izabell wyszczerzyła oczy, gdy wypowiedziałem słowo narzeczona. Jakby się tego w ogóle nie spodziewała. Przecież wszyscy znali moje zamiary, no może poza Clary i Joclin, którą musimy poinformować. Nigdy nie sądziłem, że będę się czegoś tak bał, jak tego.
- Co?! A jednak! Wiedziałam! Kiedy?!- Szatynce zaczął się poprawiać nastrój. Jak ja ją dobrze znam. Uśmiechnąłem się do siebie. Zastanawia mnie jedna rzecz, jakim cudem Clary się nie obudziła? Takimi piskami można obudzić zmarłych.
Siedzieliśmy tak przez jakiś czas. Zaproponowałem Izz, aby została na noc, ale odmówiła i wróciła do domu.
Udałem się o sypialni. Clary już spała. Nie, żebym się tego nie spodziewał. Jak ona uroczo wygląda.
Szubko, się rozebrałem do bokserek i przy ukochanej położyłem. Dziewczyna się przekręciła i położyła głowę na mój tors. Uśmiech od razu zamieścił się na mojej twarzy. Obiołem ją i przytuliłem.
- Kocham cię Clary... Śpij dobrze. - Szepnąłem i pocałowałem jej włosy. Po kilku sekundach poczułem, że się uśmiecha.
Czym ja sobie na nią zasłużyłem?
Wiem że rozdział beznadziejny i nudny ale obiecuje że następny będzie o wiele lepszy. :lol: Postaram się go dodać jak najszybciej i zachęcam do pisania komentarzy. ;-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zasługuje na nią!
OdpowiedzUsuńRozdział boski!