Clary
W bibliotece już wszyscy czekali. Izz nadal wściekła podobne, Alec. Jace obracał w ręce sztylet a Anabef wpatrywała się w niego jak w obrazek, co mnie lekko zdenerwowało, Marysie wraz z Robertem rozmawiają, stojąc przy oknie.
- Clary dobrze, że już jesteś.- Zostawiłam walizkę przy sofie, na której siedział Jace. Pocałowałam go w policzek i podeszłam do kobiety. - Portal otworzysz na tej ścianie co zawsze. - Rozkazała. Przytaknęłam tylko.
Podeszłam do ściany i zaczęłam tworzyć runę, myśląc o Idris. Po chwili jest już gotowa. Portal rozświetla szafirowym kolorem.
Izabell wraz z Alecem piersi przez niego przechodzą. Dziewczyna nadal jest obrażona i do nikogo się nie odzywa. Nie wiem, dlaczego przecież lubi Alicantrie, ale równie będzie mogła zobaczyć się z Simonem, co powinno ją cieszyć. Później z nią będę musiała pogadać. Następnie Anabef, Marysie i Robert przeszli na drugą stronę portalu.
- Idziemy? Czy może masz inne plany? - Odezwał się sarkastycznie Jace. Przewróciłam tylko oczami i chwyciłam jego dłoń. W zieliśmy nasze rzeczy i przeszliśmy razem przez portal. Ciekawe, o co mu chodzi?
Weszliśmy razem do portalu. Otoczyła nas ciemność, ale po chwili jesteśmy na miejscu.
Lądujemy przy bramie miasta a Lightwoodowie wraz z Anabef już na nas czekają.
***
Po wejściu do posiadłości Lightwoodów wszyscy udaliśmy się do salonu. Alec usiadł na parapecie, Izz na sofie z blondynką a Marysie stała. Robert udał się do siedziby Clave. Jace siedział w fotelu a ja na jego kolanach.
- Dobra ja idę się rozpakować. - Oznajmiła Anabef. - Jeżeli się czegoś dowiecie macie dać mi znać! - Od razu wyszła.
Wszyscy na siebie spojrzeliśmy.
- Wie ktoś, o co jej chodzi?- Zaniepokoiłam się.
Izabell wstała i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia.
- Nie wiem, ale co tej się stało? Odezwał się Jace.
- Pójdę z nią porozmawiać.- Pocałowałam chłopaka w policzek i wyszłam z pokoju.
Skierowałam się do pokoju przyjaciółki i delikatnie zapukałam.
- Nie ma mnie!
Weszłam do pokoju i zobaczyłam Isabell skuloną na łóżku. Przez ostatnie miesiące stała się o wiele wrażliwsza.
- Izz chcę pogadać. - Usiadłam obok niej.
- Ale ja nie.- Wymamrotała.
- Izz.
- No co? - Widząc moje spojrzenie uległa. - No dobra, już powiem, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję. - Musi to być coś strasznego skoro to tak na nią wpłynęło. Na dziewczynę, która prawie niczego się nie boi osobę, która potrafi nieźle przerazić.
- Okej chodzi o to, że tego dnia, kiedy wróciłaś, wieczorem poszłam się przejść. |Po jakimś czasie weszłam do parku gdzie zobaczyłam Anabef rozmawiającą z demonami. - Serce zaczęło nam szybciej bić. - Udało mi się podsłuchać ich rozmowę. Na początku myślałam, że ją szantażują lub grożą, czy coś w tym stylu, nawet chciałam je zaatakować. Wracając, podsłuchałam ich rozmowę i to wyglądało, tak jakby to ona nimi rządziła. Rozdawała polecenia a demony, je wykonywały. - Przyłożyłam rękę do ust z zaskoczenia. - Nakryli mnie i zaczęliśmy walczyć. Ruszała się tak podobnie do Valentina i Sebastiana, a nawet niekiedy do Jace'a... - Łzy zaczęły wędrować po jej policzku.
- Izz nie musisz...
- Ale chcę dobrze to z siebie wyrzucić. - Przerwała mi. - A więc w którymś momencie demony się przyłączyły i nie miałam już szans na wygraną. Potem zaczęła mnie szantażować. Powiedziała, że jeżeli coś komuś powiem, to kończąc dzieło Sebastiana, zacznie od moich najbliższych.
Kompletnie mnie zatkało, nie mam pojęcia co powiedzieć. Więc postanowiłam przytulić przyjaciółkę. Jeszcze przez jakiś czas rozmawiałyśmy, potem Isabell usnęła, a ja wróciłam do reszty.
Usiadłam obok Jace'a. Chłopak obiął mnie ramieniem.
- Jak poszło? - Szepną do mojego ucha.
- Później ci powiem. - Również zaszeptałam.
Uśmiechną się do mnie i wstał.
- Powinniśmy się już zbierać. - Oznajmił chłopak i wyciągną do mnie rękę. Ujęłam ją i wstałam.
Zerknęłam ukradkiem na zegarek 20:43. Zauważyłam, że w pokoju nie ma Aleca.
- Gzie Alec? - zaciekawiłam się.
- Poszedł się spotkać z Magnusem. Od kilku godzin go nie widzi, a już zdążył się stęsknić. Co za paranoja.- Wszystkie te słowa, Jace wypowiedział sarkastycznie.
Uniosłam brwi, a blondyn tylko wyszczerzył zęby.
- Dobrze idcie, ale jutro macie przyjść. - Zaczęła Marysie. - Jutro chciałabym ze wszystkimi coś omówić.
- Na pewno będziemy. - Oznajmił Jace i pociągną mnie do wyjścia.
Pomógł mi włożyć kurtkę. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do posiadłości Harendelów...
Wiem, że krudki ale mam nadzieje że się nie zanudzicie i że wam się spodoba. Zachęcam do pisania komentarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj o komentarzu Nephelim.