Moje opowiadania są kontynuacją przygód bohaterów książek z cyklu ,,Dary anioła”. Opowiadanie zaczyna się jakiś rok po ostatecznej śmierci brata Clare, Sebastiana. Będą nowi bohaterowie jak i wrogowie. Czy może Valentine miał ucznia o którym nikt nie wiedział? Czy tajemnicze zabójstwa Nefelim się wyjaśnią? Czy miłość wystarczy do przeżyci?

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 11 „ Nowina ”


Clary


- Magnus co mi jest?- Zaczynam się bać.
Spoglądam na Jace'a siadającego obok mnie na łóżko. Chłopak chwyta moją dłoń, dodając tym otuchy.

- Magnus!- Ponaglam go.

- No dobra. Mam dwie wiadomości jedną dobrą a drugą nie wiem, czy dobra, czy zła. Jak kto woli. - Po chwili dodał radośnie.- Ale powiem jedno, wiedziałem!!! - Widząc spojrzenie blondyna, się opanował. - Która najpierw?

- Poproszę najpierw dobrą. - Złotooki wziął łyka wody, stojącej jak zawsze na szafce.

- Moje gratulacje. - Raczą tak jag by ogłaszał, zwycięzcę jakiegoś teleturnieju. - Clary jesteś w ciąży. - Jace wypluł wodę na Czarownika. Roześmiałam się.

Magnus zrobił urażoną minę. Pstrykną palcami i nagle był cały suchy. Muszę przyznać spodziewałam się takiej wiadomości.

- To fantastycznie!!! - Wykrzyczał Jace.

- A jaka jest ta druga wiadomość? - Czarownik spojrzał na mnie troskliwie. - Magnus.

- Okej.- szepną.- To morze tak. Płud rozwija się bardzo szybko. Biorąc pod uwagę, że pewnie zaszłaś w ciąże podczas nocy poślubnej. Choć wiecie, wiedziałem, że tak się stanie. - Zmienił temat.

- Możesz dokończyć! - Zbulwersował się Jace.

- Tylko nie denerwuj się królewno. - Po chwili namysłu Bane zaczął kontynuować. - Płud bardzo szybko się rozwija. Według mnie ciąża morze potrwać tydzień albo trochę dłużej.

- Czyli nie jesteś pewien. - Skomentował blondyn. Usiadłam a on czule mnę obioł.

- Wiem, tyle że to dziecko ma duże stężenie Anielskiej krwi w sobie. Większe od was dwojga razem wziętych. Nie wiem jak, ciąża się potoczy, nigdy nie było takiego przypadku. Wiem natomiast tyle że powinniście nastawiać się na przyjęcie nowego członka rodziny.

                                                                          
***


Po tym, jak Bane wyszedł i dodał, że jest przekonany, że to będzie chłopiec. Moje serce urosło o dwa rozmiary.

Obecnie siedzieliśmy w salonie, trawiąc tę wiadomość, a w zasadzie tylko Jace, na którego kolanach teraz trzymam głowę. Chłopak bawi się moimi włosami, rozmyślając.

- Wiesz co? - Odezwał się, a ja podskoczyłam.

- Hmm. - Oparłam głowę na jego ramieniu. Pocałował mnie w czoło.

- Musimy poinformować innych.- Chwilę znowu nad czymś myślał. - Na myśl o spotkaniu z twoją matką robi mi się słabo i mam ochotę uciekać, gdzie pieprz rośnie.

Roześmiałam się, wstałam i poszłam do kuchni.

Kilka minut ślęczałam i myślałam co by tu zrobić na obiad. Od tyłu złapał mnie i położył ręce na moim brzuchu. Podskoczyłam z przestraszenia. Nawet nie słyszałam jego kroków. Co się dziwić – Runy.

- Przestraszyłeś mnie.- Odwróciłam głowę w jego stronę, a on mnie pocałował. - Okej nie wiem, co ugotować masz jakiś, pomysł na kolację?

- Wiesz, że dla mnie to bez znaczenia. - Widząc moje spojrzenie, zaczął się zastanawiać. - To morze zapiekanka? Dawno nie jadłem.

- Okej, ale będziesz musiał skoczyć po brokuły.

- Z przyjemnością. Od razu wpadnę do Lighwoodów i zaproszę ich na kolację.

Uśmiechną się szeroko i wyszedł.

                                                                                            
***


Jace


Brokuły, brokuły, brokuły gdzie je kupić? A już wiem!!!

W sklepie stałem w kolejce przez jakieś pół godziny. Wszystkie dziewczyny się na mnie gapiły. Nie, żeby mi to przeszkadzało. Rozumiem je bardzo dobrze, przecież jestem taki boski.

Zapłaciłem i wyszedłem. Przed sklepem czułem na sobie ich spojrzenia.

- Jace!!! - Woła mnie znajomy głos. Odwracam się i widzę mojego kochanego prabatai. Podszedł do mnie, z daleka już się przyglądał zakupom. - Stary nigdy bym nie pomyślał. - Spojrzałem na niego pytająco, a ten wskazał na siatkę z warzywami.

- A to. Clary mnie wysłała.

- Myślałem, że jej zajmie to więcej czasu... No wiesz... - Zaśmiałem się, bo rozumiałem, o co mu chodzi.

- Taaa. No ale cóż. - Po chwili namysłu dodałem.- Magnus ci pewnie wspominał o dzisiejszej wizycie u nas.

- Mówił, tylko że u was był. Nic więcej.

Zdziwiło mnie to. Pewnie znowu się pokłócili, ale mi nic do tego. Chociaż widząc dobre samopoczucie Aleca, nie jestem tego taki pewien.

- Wpadnijcie dziś do nas wieczorem, mamy wiadomości, którą chcielibyśmy się z wami podzielić.

- Spoko przekaże reszcie. No ale wiesz, mi chyba powiesz. - Zrobił proszące oczka. Zacząłem się śmiać.

- Nie. - Sprostowałem kredko.- Dobra wieczorem poplotkujemy, muszę lecieć. Poważnie dzisiaj nie chcę wkurzać Clary.

- Czemu przecież kochasz wkurzać ludzi. - Zdziwił się.

- Tak, ale nie przy tej ilości hormonów.

Szatyn uniósł brwi. A ja odwróciłem się i ruszyłem w stronę posiadłości.

                                                                                 
***


Wchodząc do domu, już czułem zapachy dobywające się z kuchni.

- Czyli na marne szedłem do sklepu? - Odezwałem się urażony.

Spojrzała na mnie i się lekko uśmiechnęła.

- Wierz, że nie było cię... - Zerknęła na zegarek.- ponad godzinę...- Po chwili dodała.- No cóż nie ważne. Marz zamiar tak stać czy może mi pomożesz?

Podeszłem do niej i zaczęliśmy wspólnie kroić składniki i układać je w żaroodpornym naczyniu. Kiedy nie widziała to ukradkiem, podjadałem składniki. Nagle oberwałem ścierką do wycierania naczyń.

- Masz pomagać, a nie podjadać.

W ziołem jeszcze jeden kęs i wyszczerzyłem zęby. Ruda tylko się uśmiechała i kręciła głową.

- Mama też przyjdzie z Luce na kolację.- Zrobiłem przerażoną minę. - Spokojnie nie będzie tak źle. - Uspokajała mnie.

- Żartujesz sobie, ona mnie nie lubi... Mam małe pytanie.- Spojrzała na mnie.- Czy każdy facet boi się swojej teściowej? - Clary Roześmiała się i włożyła naczynie do piekarnika.

- Wątpię. - Uzyskałem odpowiedź. - Choć pomożesz mi nakryć.

W zieliśmy talerz, sztuczce, serwetki ltd. Ruszyliśmy do jadalni, gdzie zaczęliśmy nakrywać do stołu. Po skończeniu przygotowań Clary wyszła na taras, a ja po kilku minutach dołączyłem do niej. Podeszłem do niej od tyłu i przytuliłem się do jej pleców, kładąc ręce na jej brzuchu, dziewczyna położyła swoje dłonie na moich. Poczułem jak dziecko, się poruszyło. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, podobnie jak u Clary.

                                                                                     
 ***


Clary


Podczas posiłku zrobiła się niezręczna cisza. Którą postanowiła przerwać Isabell.

- Alec wspominał, że macie jakąś nowinę.- Dziewczyna zdaje się zaintrygowana.

- A żebyś wiedziała droga siostro. - Zaczął Jace. Już wiedziałam, że coś palni.- Chciałem ci się pochwalić, jak dobrze gotuję. No wiesz ta kolacja to moje dzieło.- Przyjaciółka wyszczerzyła oczywiście.

- Zaczęłam się śmiać pod nosem, podobnie do reszty. No może poza Izz i Jace'm wszyscy się śmialiśmy.

- A teraz tak na poważnie ciekawość mnie zżera.

Spojrzałam na ukochanego a on na mnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie.

- Obiecaj, że w razie potrzeby mnie obronisz.- Szepną do mnie. Kiwnęłam tylko głową.

- To może ja powiem. To po pierwsze cieszę się, że tu z nami jesteście, mianowicie z tego powodu, że będzie więcej osób do powstrzymania Jocklin przed zabiciem mnie.

Wszyscy popatrzeliśmy na chłopaka. Moja mama wydaje się zamurowana. To w takim razie ciekawe jak się zachowa, gdy dowie, się o ciąży. Zaczęłam kręcić głową.

Mama wzięła kęsa, w tym samym momencie, gdy ubiegłam Jace i radośnie powiedziałam...

- Jestem w ciąż!- Mama zaczęła się krztusić, Luce jej pomógł. Wszyscy znowu wybuchliśmy śmiechem...



No i mamy rozdział 11.  Mam nadzieję że wam się spodoba, choć moim skromnym zdaniem jest trochę krótki i lekko nudny. Ale cóż mam nadzieje że macie inne . Jutro postaram się też coś dodać.

Pozdrawiam Łowczyni.

6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj o komentarzu Nephelim.